Śmierć szkoleniowca po długiej chorobie nowotworowej wstrząsnęła piłkarską Polską. Zewsząd - od kibiców, piłkarzy, trenerów, działaczy czy polityki płynęły wyrazy współczucia i wspomnienia o trenerze. Franciszek Smuda być może nie poprowadziłby reprezentacji Polski, gdyby nie to, że w 1995 roku objął stanowisko trenera Widzewa. To w łódzkim klubie zaczęła się wielka kariera szkoleniowca której ukoronowaniem była rola selekcjoner. To w Widzewie Smuda pracował najwięcej razy, bo aż pięciokrotnie. Najlepszy był pierwszy okres pracy - od kwietnia 1995 roku do czerwca 1998 roku. Wtedy Widzew zdobył dwa mistrzostwa Polski (1996 i 1997) i wicemistrzostwo (1995). Kibice łódzkiego klubu doskonale pamiętają sezon 1995/1996, w którym zespół nie przegrał ani jednego spotkania. Doskonale pamiętają też zwycięstwa na stadionie największego wówczas rywala - Legii. Najpierw 2:1, a potem słynne 3:2, kiedy jeszcze w 87. minucie było 2:0 dla legionistów. Sławę trenerowi i drużynie zapewniły też mecze o awans do Ligi Mistrzów. W Łodzi Widzew wygrał 2:1 z Broendby, ale w rewanżu przegrywał już 0:3. Zdołał strzelić dwie bramki, w tym drugą w 89, minucie i awansować do fazy grupowej elitarnych rozgrywek. Tej sztuki z polskich drużyn dokonały tylko Widzew i Legia. Dzięki temu do Łodzi przyjechały Atletico Madryt, Borussii Dortmund (późniejszy triumfator) i Steaua Bukareszt. Widzew z grupy nie wyszedł, ale pozostawił po sobie dobre wrażenie. Później Smuda do łódzkiego klubu wracał cztery razy - w 2002, 2003 i 2004 roku, a ostatni raz w siedem lat temu. W międzyczasie fani Widzewa uznali go królem kibiców. W sumie w łódzkim klubie pracował przez prawie pięć lat. Po śmierci trenera Smudy szybko zareagowały władze miasta. Wiceprezydent Łodzi Adam Pustelnik w osobistym wpisie stwierdził: "Panie Trenerze, dziękuję za legendarne mecze z Legią, dziękuję za Ligę Mistrzów przy alei Piłsudskiego, dzięki Panu mogliśmy oglądać w Łodzi piłkę w topowym wydaniu." Potem opublikował jeszcze jeden wpis na platformie X. "Wybitny trener zasługuje na odpowiednie uhonorowanie. Będę zabiegał o nazwanie jednej z łódzkich ulic imieniem Franciszka Smudy.". To skomentował Michał Rydz, obecny prezes klubu. "Panie Prezydencie, dziękuję za tą inicjatywę. Jako Klub będziemy ją oczywiście wspierać. Mam nadzieję, że uda się znaleźć odpowiednie miejsce wśród ulic najwłaściwszego ku temu obszaru, na Widzewie."