Wiślacy obiecywali sobie, że od początku ruszą do odrabiania straty z pierwszego meczu. Tymczasem zrobił to tylko Junior Diaz biegał od razu na pełnej szybkości, walczył na całego o piłkę. Nie myślał o tym, co będzie w 90. minucie. Szkoda, bo gdyby z pasją i charakterem grali od początku, a nie tylko ostatni kwadrans, to może teraz czekaliby na losowanie fazy grupowej. W 20. min krakowianom wyszła akcja oparta na dalekim prostopadłym podaniu. Posłał je Arkadiusz Głowacki, a w dobrej okazji po nieudanej pułapce ofsajdowej znalazł się Mauro Cantoro. Mauro mógł strzelać, mógł podawać. Uderzył, ale nieczysto - piłka ledwo dotarła do Gomesa. Dziewięć minut później krakowianom wyszedł składny atak, po którym zza pola karnego strzelał Paweł Brożek. Dobrze ustawiony Gomes spokojnie złapał piłkę. Mistrzom Polski ciężko przychodziło zdobywanie terenu. Pewnie też dlatego, że w odróżnieniu od pierwszego meczu "Koguty" były wzmocnione przez Ledleya Kinga, a zwłaszcza Lukę Modricia. Chorwat zapewnił im panowanie w drugiej linii, utrzymywanie się przy piłce z dala od własnej bramki. Wisła przedarła się w 45. min. Po zagraniu Marcina Baszczyńskiego z wprowadzonym w I połowie Wojciechem Łobodzińskim (zastąpił kontuzjowanego Tomasza Jirsaka) w pole karne wpadł na pełnej szybkości Radosław Sobolewski. Kopnął po ziemi, ale za blisko bramkarza, który złapał piłkę. Jeszcze w doliczonym czasie do I części gry szanse bramkowe mieli "Brozio" i Diaz. Obu zabrakło szczęścia. Drugą połowę "Biała Gwiazda" zaczęła agresywniej. Próbowała zepchnąć "Koguty" do defensywy. Te okazywały się jednak być czupurnymi. Po kontrze Modricia w 50. min groźnie i piekielnie mocno strzelił Fraizer Campbell. Po tym nastąpił najgorszy okres w grze polskiego zespołu. Tottenham robił co chciał, a nasi na to spoglądali. Wydawało się, że lada moment możemy stracić gola. Tak też się stało. Lewym skrzydłem przedarł się Gareth Bale, dośrodkował, a znowu jak w meczu z Anglikami wielkiego pecha miał stoper Arkadiusz Głowacki, który przy próbie zablokowania Campbella skierował piłkę do własnej bramki! Ekipa Macieja Skorży próbowała zaraz odgryźć się. Podeszła wyżej, chciała przycisnąć. Sił, pomysłów, umiejętności starczyło tylko na chwilę. Dopiero w samej końcówce po rzucie rożnym Paweł Brożek zagłówkował w słupek, a za moment Marek Zieńczuk z 10 m przestrzelił. Kibice nawoływali "Walczyć Wisła!". Pomogło. Prostopadłe zagranie Diaza otworzyło drogę do bramki "Broziowi", który pięknym lobem wyrównał. Potrzebna była jeszcze jedna bramka do dogrywki! Trener Skorża za wycieńczonego Boguskiego posłał do ataku ? stopera Marcelo. W tym szaleństwie była metoda. Brazylijczyk świetnie walczył o górne piłki. Wisła zaczęła wygrywać dalekie podania. W 87. min po rzucie rożnym jak z armaty wypalił Cleber - Gomes odbił przed siebie "bombę", na dodatek złapał dobitkę szczupakiem "Brozia"! W 90. min huknął Marcelo. Zabrakło 30 cm, bo piłka przeszła nad poprzeczką. Wisła łatwo zepchnęła rywala do panicznej obrony. Szkoda tylko, że tak późno. Na gola dającego dogrywkę nie starczyło czasu. Wisła Kraków - Tottenham Londyn 1:1 (0:0) 0:1 Głowacki (58. samob. po wrzutce Bale'a), 1:1 Paweł Brożek (84. z podania Diaza). Wisła: Pawełek - Baszczyński, Głowacki, Cleber, Piotr Brożek - Boguski (82. Marcelo), Cantoro (66. Zienczuk), Sobolewski, Jirsak (32. Łobodziński), Diaz - Paweł Brożek. Tottenham: Gomes - Gunter, King, Woodgate, Bale - Lennon (88. Dawson), Zokora, Jenas, Modrić (77. Huddlestone), Campbell (69. O'Hara) - Bent. Żółte kartki: Baszczyński (45.), Cleber (76.) oraz Woodgate (34.), Modrić (59.), Bale (63.), Lennon (76.), Zokora (76.). Sędziował Alexandru Tudor z Rumunii. Michał Białoński, Kraków