"Kolejorz" wpadł w tryby "Białej Gwiazdy" i został zmiażdżony w 40 minut. Wygwizdywany przy każdym dotknięciu piłki bramkarz Lecha Emilian Dolha w przerwie ustąpił miejsca na boisku Krzysztofowi Kotorowskiemu. <A href="http://czateria.interia.pl/goscie-czaterii,czat,1786,Kamil%20Kosowski">Zobacz relację z czata z Kamilem KOSOWSKIM!</a> Jako pierwsi bramce zagrozili poznaniacy (po strzale Marcina Zająca w 7. minucie Mariusza Pawełka wyręczył Arkadiusz Głowacki), ale później na boisku istniała tylko Wisła. Przy pierwszym trafieniu Pawła Brożka asystowali Pawełek i ... stoper Lecha Zlatko Tanevski. Ten pierwszy mocnym wykopem posłał w bój "Brozia", ale przy piłce był Tanevski, który czekał, aż z bramki wybiegnie Dolha, by złapać piłkę. Zamiast tego doczekał się na błyskawicznego napastnika Wisły, który wyrósł jak spod ziemi i pięknym lobem posłał futbolówkę do siatki. Mecz rozstrzygnął się między 24. a 25. minutą. Najpierw Jean Paulista posłał piłkę w krótki róg, ale sporą zasługę przy tym golu ma Radosław Sobolewski, który nacisnął wyprowadzającego kontrę Hernana Rengifo i zmusił go do błędu. Za moment kolejny rozdział koszmaru pod tytułem "Powrót na stadion Wisły" przeżył Dolha, który nie sięgnął piłki po lekkim dośrodkowaniu "Sobola", dzięki czemu Brożek ze spokojem mógł kopnąć do pustej bramki. Gdy jeszcze Brazylijczyk Paulista po wycofaniu przez "Kosę" wykorzystał kolejną gafę rumuńskiego bramkarza, wiadomo było, że "Kolejorz" już się nie podniesie. Bramkarz i obrońcy Lecha często się mylili, ale większość błędów była wynikiem świetnej gry Wisły opartej na agresywnym presingu na całym boisku i szybkiemu operowaniu piłką. Dolha nie mógł się porozumieć z Wisłą, więc za darmo przeniósł się do Lecha. Kibice z Reymonta nie wybaczą mu tego łatwo. Każde dotknięcie piłki w wykonaniu Rumuna wywoływało salwy gwizdów, a przy stanie 4:0 kibice drwiąco śpiewali "Emilian, dziękujemy!". Trener Franciszek Smuda nie chciał dłużej katować Dolhy i w przerwie zastąpił go Kotorowskim, a ten m.in. wygrał dwa pojedynki z Pawłem Brożkiem. Od 61. minuty wiślacy grali w osłabieniu, bo drugą żółtą kartkę, a w efekcie czerwoną dostał Dariusz Dudka. Wtedy było już 4:1, bo po technicznym uderzeniu z rzutu wolnego Jakub Wilk uzyskał pierwszą bramkę dla "Kolejorza" - Pawełek nie zareagował, gdyż spodziewał się, że przed bramką ktoś jeszcze trąci piłkę. Lech szukał kolejnych bramek, ale doczekał się dopiero w doliczonym czasie gry, gdy rozmiary porażki zmniejszył po niefortunnej interwencji Cleber. Wisła Kraków - Lech Poznań 4:2 (4:0) Bramki: 1:0 Paweł Brożek (12), 2:0 Jean Paulista (23), 3:0 Paweł Brożek (25), 4:0 Jean Paulista (41), 4:1 Jakub Wilk (50), 4:2 Cleber (90-samobójcza). Żółte kartki: Jean Paulista, Dariusz Dudka - Hernan Rengifo. Czerwona kartka za drugą żółtą - Dariusz Dudka (61). Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 20 000. Wisła: Mariusz Pawełek - Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Cleber , Dariusz Dudka - Kamil Kosowski (84. Tomas Jirsak), Radosław Sobolewski, Mauro Cantoro, Marek Zieńczuk - Jean Paulista (65. Piotr Brożek), Paweł Brożek (82. Rafał Boguski). Lech: Emilian Dolha (46. Krzysztof Kotorowski) - Marcin Kikut, Marcin Dymkowski, Zlatko Tanevski, Ivan Djurdjević - Marcin Zając, Rafał Murawski, Maciej Scherfchen (72. Dimitrije Injac), Henry Quinteros (46. Przemysław Pitry), Jakub Wilk - Hernan Rengifo. *** Gorące spięcia pod bramką! Najciekawsze sytuacje! Kontrowersje Orange Ekstraklasy! Tylko u nas! <a href="http://magazynligowy.interia.pl/">Zobacz Magazyn Ligowy</a>. Skróty meczów możesz obejrzeć na naszych stronach, możesz też ściągnąć na telefon komórkowy!