W czwartek do finałowego turnieju awansowały dwie reprezentacje, które jeszcze nigdy wśród najlepszych nie grały, to Komory oraz Gambia. Ci pierwsi zremisowali z Togo u siebie 0-0 i z dziewięcioma punktami na koncie przewodzą w grupie G razem z siedmiokrotnym mistrzem Afryki Egiptem, z którym na zakończenie grupowych gier zagrają na wyjeździe w poniedziałek. Z kolei Gambia, z pomocnikiem Górnika Zabrze Alasaną Mannehem w wyjściowym składzie, pokonała u siebie Angolę 1-0 i wobec porażki DR Konga z Gabonem na jego ternie 0-3, także zagra wśród najlepszych. Miasta i miejscowości w Gambii oraz Komorach, mimo restrykcji związanych z koronawirusem, wypełniły się tysiącami świętujących kibiców. To największe piłkarskie osiągnięcia w historii tych państw. W kadrze Komorów, wyspiarskiego kraju położonego na Oceanie Indyjskim, którego populacja wynosi niewiele ponad milion mieszkańców, przeważają piłkarze urodzeni i wychowani we Francji. Gwiazdą drużyny jest świetnie radzący sobie w Crvenej Zvezdzie Belgrad, 31-letni napastnik El Fardou Ben. Komory w pięciu eliminacyjnych meczach nie przegrały ani razu, wygrywając dwa razy i trzy spotkania remisując. Straciły przy tym tylko dwa gole. Oprócz Komorów i Gambii w czwartek awans wywalczył także Egipt, Zimbabwe, po raz w piąty w historii, a trzeci raz z rzędu, a także Gwinea Równikowa. Ta ostatnia reprezentacja awans zapewniła sobie w ostatniej akcji spotkania z Tanzanią, kiedy gola na 1-0 strzelił kapitan Emilio Nsue, urodzony w Hiszpanii, a grający obecnie w cypryjskim APOELU. Tym samym w finałowym turnieju, styczeń-luty 2022 w Kamerunie, oprócz gospodarzy są już reprezentacje Mali, Senegalu, Algierii, Tunezji, Gwinei, Burkina Faso, Ghany, Gabonu, Gambii, Egiptu, Komorów, Zimbabwe i Gwinei Równikowej. W piątek awans powinno przypieczętować Maroko, a w sobotę Nigeria, która na wyjazdowy mecz do sąsiedniego Beninu udała się... statkiem. Wszystko ze względów bezpieczeństwa i kiepskiego stanu dróg w Nigerii. W turnieju o mistrzostwo Afryki, po raz drugi z rzędu zagrają 24 reprezentacje. Michał Zichlarz