Trener Carlo Ancelotti postanowił dać odpocząć kilku ważnym zawodnikom. W kadrze meczowej nie znaleźli się w ogóle między innymi Thibaut Courtois, Dani Carvajal, Toni Kroos, Luka Modrić czy Karim Benzema, a na ławce rezerwowych spotkanie rozpoczęli Federico Valverde i Antonio Ruediger. Poza tym szkoleniowiec zabrał ze sobą także kilku młodych graczy, którzy na co dzień grają w rezerwach lub drużynach juniorskich. W zespole Cacereno - co zrozumiałe - nie było mowy o oszczędzaniu kogokolwiek. Wszyscy piłkarze, których do dyspozycji miał trener Julio Cobos Moreno, wręcz palili się do gry. W lokalnych mediach dało się wyczytać, że starcie z "Królewskimi" to prawdziwe święto dla miasta i regionu, nie wspominając o samym klubie i jego pracownikach. Puchar Króla: Real Madryt męczył się z czwartoligowcem Spotkanie toczyło się na Estadio Principe Felipe, na którym stan murawy znacząco odbiegał od standardów, do których przyzwyczajeni są zawodnicy Realu. Nikt w obozie czwartoligowca nie ukrywał, że to właśnie płyta ma być jednym z atutów kopciuszka. Początek spotkania zdawał się potwierdzać te przewidywania - faworyci nie potrafili złapać odpowiedniego rytmu, a nierówna trawa nie pozwalała im zaprezentować technicznej przewagi. Co prawda w pierwszym kwadransie do siatki trafił Lucas Vazquez, ale sędzia słusznie zauważył pozycję spaloną. Kolejne minuty upływały, tymczasem madrytczycy wciąż nie potrafili narzucić swoich warunków. Można wręcz napisać, że momentami stroną dominującą był zespół z czwartego poziomu rozgrywkowego. Gospodarze prezentowali dość proste, ale jednocześnie całkiem skuteczne rozwiązania. "Los Blancos" chcieli z kolei pokazać to, do czego przyzwyczaili swoich kibiców, ale z uwagi na panujące warunki niekoniecznie dobrze im to wychodziło. Rodrygo zakończył męczarnie Realu Madryt Już w przerwie Ancelotii, wyraźnie niezadowolony z tego, co widzi, postanowił przeprowadzić dwie zmiany. Antonio Ruediger zastąpił Edera Militao, a Federico Valverde zajął miejsce Aureliena Tchouameniego. Obraz gry pozostawał jednak taki sam - Realowi brakowało pomysłu, sposobu i tempa. Gospodarze nakręcali się natomiast każdą udaną akcją i zyskiwali coraz więcej pewności siebie. Madrytczycy starali się zaskoczyć przeciwników prostopadłymi podaniami. Kilka z nich dotarło do atakujących Realu, ale za każdym razem arbiter odgwizdywał spalonego. Męczarnie gości zakończyły się w 69. minucie. Rodrygo zdecydował się na indywidualną akcję, którą zakończył znakomitym strzałem w kierunku dalszego słupka. Bramkarz nie zdołał odbić piłki i ta zatrzepotała w siatce. Po wyjściu na prowadzenie madrytczycy uspokoili grę i do końcowego gwizdka kontrolowali przebieg wydarzeń. Z gospodarzy wyraźnie uleciały natomiast siły i nie zdołali oni na poważnie nastraszyć faworytów. Nie bez problemów, ale ostatecznie Real awansował do kolejnej rundy. Jakub Żelepień, Interia