Sobotni sparing pomiędzy Anglią a Brazylią był ich 27., konfrontacją w historii, licząc wszystkie mniejsze turnieje towarzyskie rozgrywane w dawnych czasach, jak chociażby Puchar Rousa. Do tej pory mają za sobą cztery starcia w spotkaniach o stawkę, wszystkie rzecz jasna w mistrzostwach świata. Na mundialach "Canarinhos" wygrali trzy razy, a raz zremisowali. W kontekście obecnego spotkania nie miało jednak żadnego znaczenia. Przed pierwszym gwizdkiem portugalskiego sędziego Arthura Soaresa Diasa Wembley uczciło pamięć zmarłego 25 listopada Terry'ego Venablesa, byłego piłkarza i selekcjonera reprezentacji Anglii, z którą zdobył brązowy medal EURO 1996. Anglia - Brazylia: Uraz Kyle'a Walkera w pierwszej połowie Faworytami byli gospodarze, ale to goście z Ameryki Południowej szybko przejęli inicjatywę. Sporo zamieszania w szeregach obronnych ekipy Garetha Southgate'a robił duet z Realu Madryt - Vinicius i Rodrygo. Ten pierwszy znalazł się w sytuacji sam na sam z Jordanem Pickfordem, ale zbyt lekko posłał piłkę i skuteczną interwencją popisał się Kyle Walker. Z kolei drugi próbował sił zza pola karnego, jednak uderzenie było zbyt lekkie. Około 20. minuty "Synowie Albionu" w końcu zepchnęli przeciwników do defensywy. Dobrą szansę głową w polu karnym miał Declan Rice, ale chybił. Kilka minut później domagał się rzutu karnego, jednak arbiter pozostał niewzruszony. Po kwadransie niemocy Brazylijczycy ocknęli się i wymieniali z oponentami kontrolą nad boiskowymi wydarzeniami, ale to właśnie akcje "Canarinhos" były konkretniejsze. W 35. minucie Lucas Paqueta trafił w prawy słupek, oddając strzał z pierwszej piłki z kilku metrów, a niedługo przed przerwą o kilkadziesiąt centymetrów od wykorzystania błędu Harry'ego Maguire'a był Raphinha. Niebawem sędzia zaprosił obie drużyny na przerwę. Selekcjonera Anglii mogła martwić przede wszystkim kontuzja mięśniowa Kyle'a Walkera, chociaż wydaje się, że większy ból głowy może ona spowodować u Pepa Guardioli. Manchester City za 17 dni rozegra pierwszy mecz ćwierćfinałowy Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. Druga połowa zaczęła się lepiej dla gospodarzy, którzy mogli wyjść na prowadzenie, gdyby skuteczniejszy był Anthony Gordon. Potem jednak byli już tylko tłem dla oponentów. Ponownie jeden i drugi zespół wymieniali się momentami dominacji, ale zdecydowanie groźniej było pod bramką Anglików - Paqueta pięknie podkręcił piłkę z ostrego kąta z linii pola karnego, ale futbolówka nieznacznie minęła bramkę. Anglia - Brazylia: Siedemnastolatek z decydującym golem W 80. minucie "Canarinhos" dopięli swego. Lewis Dunk niecelnie zagrał głową, przez co gospodarze narazili się na szybką kontrę. Prostopadłe podanie górą posłał Andreas Pereira, w sytuacji sam na sam z Pickfordem ponownie stanął Vinicius, ale uderzył w golkipera. Piłka wpadła jednak pod nogi Endricka, który musiał ją tylko wpakować do pustej bramki. Przypomnijmy, że 17-latek grający w Palmeiras od lata będzie zakładał strój Realu Madryt. W doliczonym czasie mógł zanotować drugie trafienie, ale został zatrzymany przez bramkarza. Anglia przegrała pierwsze od 20 meczów spotkanie na Wembley. W ostatnich trzech konfrontacjach z Brazylią nie poległa ani razu (wygrana i dwa remisy), ale tym razem stało się inaczej. Nie może być zdziwiona, bo w drugiej połowie mimo początkowego zrywu nie pokazała zbyt wysokiego poziomu. We wtorek zagra na Wembley z Belgią, a "Canarinhos" zmierzą się na Estadio Santiago Bernabeu z Hiszpanią.