Sześć miesięcy i 15 dni czekała reprezentacja Ukrainy, by rozegrać kolejny mecz międzypaństwowy. Wszystko to wina wydarzeń, które rozpoczęły się 24 lutego (i trwają do dziś), czyli agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę. Wojna wszystko przerwała 16 listopada 2021 roku nasi wschodni sąsiedzi pokonali na wyjeździe Bośnię i Hercegowinę, czym zapewnili sobie występ w barażach o mistrzostwa świata. Z powodu wojny nie udało się ich rozegrać w planowanym terminie w końcówce marca. W końcu jednak Ukraińcy wyszli na boisko 1 czerwca. Udało im się nawet zorganizować miesięczne zgrupowanie w Słowenii. Nie udało się za to rozegrać żadnego meczu towarzyskiego z inną reprezentacją. Selekcjoner Ołeksandr Petrakow musiał polegać na tym, co widział na treningach, w trzech sparingach z klubowymi zespołami i na trenerskim nosie. Stadion w Glasgow niebiesko-biały i niebiesko-żółty W lepszej sytuacji był Steve Clarke, trener Szkotów - w marcowym terminie zagrali z Polską i Austrią. Poza tym jego zawodnicy byli w rytmie meczowym, bo grali w klubach, podczas, gdy część reprezentantów Ukrainy nie mogła tego robić, bo rozgrywki ligowe z oczywistych względów zostały zawieszone. Sympatia kibiców piłkarskich była oczywiście po stronie Ukraińców. Nawet rywale - Szkoci deklarowali wsparcie i próbowali zaśpiewać wspólnie hymn narodowy. Po pierwszym gwizdku te sprawy poszły na bok i rozpoczęła walka o finał barażów, w którym już czeka Walia. Na trybunach w przewadze byli kibice gospodarze, ale nie brakowało też niebiesko-żółtych barw, a także apeli, by zakończyć wojnę. Piłkarze Ukrainy wyszli na meczową prezentację owinięci narodowymi flagami. Ukraina prowadzi - lob Jarmołenki Pierwsze pół godziny to lepsza gra gości. Mieli trzy świetne okazje, ale świetnie bronił Craig Gordon - nie potrafili go pokonać Andrij Jarmołenko, Wiktor Cygankow i Roman Jaremczuk. Szkoci największe zagrożenie stwarzali, tradycyjnie, po stałych fragmentach i akcjach Andrew Robertsona. Nie były to jednak tak dobre okazje jak Ukraińców. Goście dopięli swego w 33. minucie. Rusłan Malinowskij zagrał długie podanie z własnej połowy, Jarmołenko wyskoczył zza pleców obrońców, Gordon wybiegł z bramki, ale napastnik West Hamu znakomicie przerzucił nad nim piłkę. Dopiero w końcówce pierwszej połowy Szkoci mocniej ruszyli do ataku, ale obrońcy Ukrainy grali ofiarnie i nie dali się zaskoczyć. Drugi cios Ukrainy Ukraińcy nie zamierzali się bronić i po przerwie dalej atakowali. Nadal byli bardziej ruchliwi, dynamiczni i szybko wymieniali piłkę. I bardzo szybko strzelili drugiego gola. W pole karne dośrodkował Ołeksander Karawajew, a Jaremczuk wygrał pojedynek w powietrzu z Aaronem Hickeyem i strzałem głową podwyższył prowadzenie. Po stracie drugiej bramki Szkoci długo nie byli w stanie się odgryźć. Próbowali nadrabiać agresją i ostrą grą - nie potrafili poradzić sobie z kombinacyjną grą Ukraińców, którzy parli po trzeciego gola. W końcu graczom gospodarzy udało się trochę przenieść grę na drugą połowę. W 67. minucie mieli wymarzoną sytuację, by zdobyć bramkę, ale niepilnowany John McGinn z pięciu metrów nie trafił w bramkę. Kolejną dobrą okazję miał Che Adams, ale bramkarz odbił strzał, a dobitka McGinna trafiła w głowę obrońcy. Szkocja walczy do końca W 79. minucie odżyły nadzieje Szkotów. Kolejne niepewne zachowania Hryhorija Buszczana tym razem zakończyło się bramką. Bramkarz Ukrainy za słabo wypiąstkował piłkę, ta trafiła pod nogi Calluma McGregora, który strzelił na 1-2. W końcówce kilka razy jeszcze było gorąco w polu karnym gości. Szkoci wrzucali piłkę i liczyli na przypadek. Ukraińcy przetrwali, a w 95. minucie gospodarzy dobił Artem Dowbyk. Szkocja - Ukraina 1-3 (0-1) Gole: McGregor (79.) - Jarmołenko (33.), Jaremczuk (49.), Dowbyk (90.).