Spośród czołowych lig europejskich najdłużej na powrót do gry musieli czekać piłkarze Bundesligi. Niemiecka ekstraklasa wznowiła rywalizację dopiero 20 stycznia - ale za to od razu od mocnego uderzenia w postaci meczu RB Lipsk z Bayernem Monachium. Gospodarze to po rundzie jesiennej trzecia siła ligi, z kolei goście - pierwsza. "Die Roten" jak zwykle są najpoważniejszym kandydatem do zdobycia krajowego mistrzostwa. Będą jednak tym razem musieli radzić sobie bez swojego lidera - Manuela Neuera - który doznał poważnej kontuzji podczas jazdy na nartach w czasie wolnym. Najpewniej nie pomoże zespołowi już do końca sezonu, w związku z czym włodarze klubu musieli szybko zadziałać na rynku transferowym. Postanowili sięgnąć po Yanna Sommera, który od kilku lat pracował na doskonałą markę w Borussii Moenchengladbach. Starcie z RB Lipsk było dla niego natomiast debiutem w barwach monachijczyków. Bayern Monachium dopiął swego za trzecim razem Gospodarze starali się przejąć inicjatywę na samym początku spotkania. Bayern nie zamierzał jednak pozwalać rywalom na podyktowanie własnych warunków i szybko napiął muskuły. Kilka minut po gwizdku otwierającym rywalizację Serge Gnabry trafił w słupek. Szczęście było po stronie piłkarzy spod znaku czerwonego byka, bo piłka odbiła się od aluminium i poleciała w bezpieczną strefę. Gospodarze, aby odpowiedzieć mistrzom Niemiec, potrzebowali około kwadransa. W końcu Emil Forsberg zdecydował się na uderzenie z dystansu. Było celne, ale zbyt słabe, aby móc zaskoczyć Sommera. Po 30 minutach gry piłka po raz pierwsza zatrzepotała w siatce. Bayern przeprowadził akcję górą - futbolówka krążyła pomiędzy głowami piłkarzy z Monachium. Jako ostatni uderzył ją Benjamin Pavard, który zaczął cieszyć się z gola. Wideoweryfikacja wykazała jednak, że na wcześniejszym etapie akcji Matthijs de Ligt był na pozycji spalonej. Lipskowi znów się więc upiekło. Do trzech razy sztuka - mogli pomyśleć goście. I mieliby rację, bo w 37. minucie w końcu dopięli swego. Gnabry posłał celne podanie prostopadłe, a na bramkę zamienił je Eric Maxim Choupo-Moting. Lipsk strzela, Bayern protestuje Do przerwy monachijczycy byli stroną zdecydowanie dominującą. Miejscowi mieli o czym myśleć w czasie 15 minut spędzonych w szatni, bo ich gra nie mogła podobać się ani kibicom, ani sztabowi szkoleniowemu, ani samym piłkarzom. Na szczęście dla widowiska refleksja nadeszła dość szybko. Drugą odsłonę meczu Lipsk zaczął bowiem znacznie odważniej. Efekt? W 52. minucie było 1:1, a na listę strzelców wpisał się Marcel Halstenberg. Po golu dla RB ogromne protesty wznieśli piłkarze gości, którzy sugerowali sędziemu, że chwilę wcześniej Andre Silva faulował jednego z graczy "Die Roten". Sytuacja została sprawdzona przez VAR, ale nie dopatrzono się nieprawidłowości. Bramka została więc uznana i wszystko zaczęło się od nowa. Bayern Monachium stracił punkty Odkąd stan bramkowy został wyrównany, na boisku zrobiło się jeszcze ciekawiej. Gospodarze uwierzyli w siebie i zaczęli mocniej naciskać na Bayern. Przyjezdni nie chcieli natomiast pozwolić na to, aby zwycięstwo uciekło im z rąk. To oznaczało fantastyczne emocje dla kibiców. Zwłaszcza że obaj trenerzy wyraźnie chcieli zmienić wynik remisowy i wprowadzali na boisko kolejnych ofensywnych zawodników. Oba zespoły atakowały falami. Niekiedy wydawało się, że Lipsk lada moment wyjdzie na prowadzenie, a chwilę później to Bayern zamykał rywali w żelaznym uścisku. I jednym, i drugim brakowało jednak wytrawnych snajperów, którzy mogliby z zimną krwią wykończyć którąś z akcji. Tacy się nie znaleźli, w związku z czym mecz zakończył się wynikiem 1:1. Jakub Żelepień, Interia