System VAR swoją premierę miał w 2016 roku i od tamtego czasu sukcesywnie był wprowadzany przy okazji najważniejszych turniejów i rozgrywek piłkarskich. Mimo że pomaga on rozwiązać niemal wszystkie kwestie sporne, to decyzje arbitrów na jego podstawie czasami nadal budzą kontrowersje, choć nie zawsze słusznie. Najczęściej pojawiają się bowiem opinie, że wideoweryfikacja odbiera ducha gry i jest... zbyt dokładna, jak choćby w kwestii spalonych. Czasem też pojawia się niezgoda z werdyktami sędziów, podejmowanych na podstawie powtórek. Wydaje się, iż złoty środek znaleźć będzie bardzo trudno i zawsze pojawią się malkontenci, tak, jak właśnie w Norwegii. Niedokończony mecz, bo kibice nie chcą VAR-u. Sceny w lidze norweskiej W trakcie spotkania Rosenborgu Trondheim z Lillestroem doszło do iście absurdalnego zachowania kibiców. Protesty przeciwko VAR rozpoczęły się już po pierwszym gwizdku. Dziennik "Dagbladet" podaje, że na murawę początkowo poleciały... ciastka rybne. Wówczas sędzia nakazał zawodnikom zejście do szatni. Mecz wznowiono, ale tym razem fani dali już totalny wyraz swojego niezadowolenia. Tym razem na boisko wleciał piłki tenisowe i świece dymne. Po 30 minutach gry arbiter zdecydował się zakończyć mecz, którego w minioną niedzielę już nie dokończono. Podkreślmy, że VAR w świecie piłki nożnej funkcjonuje już od ośmiu lat, a władze ligi norweskiej dopiero teraz zdecydowały się jego wprowadzenie. To rozwścieczyło kibiców, którzy nie są zwolennikami systemu. Argumentują to tym, że czas poświęcany przez sędziów na analizę i ewentualną zmianę decyzji za bardzo wydłuża czas trwania i psuje odbiór meczów. Co ciekawe, VAR jest ogólnie problemem w Skandynawii. W Szwecji fani też protestowali i to na tyle skutecznie, że... federacja porzuciła jego wdrożenie na stałe. To niepierwsze takie protesty w Norwegii. Podobne sceny miały miejsce tydzień wcześniej Protesty kibiców i przedmioty lecące na murawę, to kolejna taka sytuacja podczas trwającego sezonu Eliteserien. Podobne sceny miały miejsce tydzień temu w trakcie spotkań Brann z Haugesund oraz Tromso z KFUM Oslo. W pierwszym z tych meczów kibice posłali na murawę... zdalnie sterowany samochód. Do pojazdu przymocowana była puszka, z której wydobywał się czerwony dym oraz niewielka flaga z napisem "Znieś VAR - ratuj piłkę nożną", ale nie spowodowało to anulowania starcia. W drugim ze spotkań fani podobnie jak w Trondheim wrzucali piłki tenisowe na plac gry, a w obu przypadkach na trybunach nie zabrakło haseł "antyVARowych". Na ten moment trudno powiedzieć, jakie decyzje podejmie zarząd ligi. Biorąc pod uwagę skalę protestów, władze rozgrywek mogą się ugiąć, podobnie, jak miało to miejsce w Szwecji. Oczywiście w obu tych krajach nie ma możliwości, by VAR kompletnie zniknął. System jest obowiązkowy w europejskich pucharach, dlatego zespoły z Norwegii i Szwecji tak, czy inaczej przynajmniej na arenie europejskiej będą musiały z nim się zetknąć.