Mecz Al Nassr z Interem Miami, rozgrywany w ramach mini turnieju przedsezonowego Riyadh Season Cup zapowiadany był w mediach jako swego rodzaju "las dance" rywalizacji Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Pech chciał, że na dzień przed spotkaniem trener Luis Castro przekazał fatalne wieści - Portugalczyk wciąż nie wyleczył kontuzji łydki i nie będzie w stanie zagrać. Kamery często wyszukiwały Cristiano Ronaldo, który obserwował spotkanie z ławki rezerwowych, rejestrując każdy uśmiech na jego twarzy. A tych nie brakowało w trakcie 1. połowy. Klub z Arabii Saudyjskiej bawił się wręcz z ekipą z MLS i prowadził po 12 minutach 3:0. Messi, który rozpoczął go na ławce wyraźnie rozczarowany przyglądał się "wybrykom" kolegów. Kolega zażartował z Lewandowskiego. Później się zdziwił i musiał przeprosić Kompromitujące 45 minut Interu Miami. Al Nassr "gra i trąbi" nawet bez Cristiano Ronaldo Już w 3. minucie do siatki po podaniu Marcelo Brozovicia trafił Otavio. Portugalczyk z zimą krwią wykorzystał pierwszą dogodną okazję bramkową. Kolejny cios dla Interu Miami nadszedł w 10. minucie. Prowadzenie dla Al Nassr podwyższył Anderson Talisca. Dwie minuty później kibice mogli "zbierać szczęki z ziemi" po tym, co zrobił Aymeric Laporte. Środkowy obrońca zauważył, że daleko na przedpolu znajduje się Drake Callender. Nie namyślając się długo posłał daleką piłkę jeszcze z własnej połowy, do której nie zdążył Amerykanin. Futbolówka wpadła zaskoczonemu 26-latkowi za kołnierz i zrobiło się 3:0. Stadion oszalał z zachwytu, a media społecznościowe zalały wręcz powtórki z przepięknym trafieniem byłego gracza Manchesteru City. Sporym rozczarowaniem była postawa tercetu "z Barcelony", który wybiegł na boisko od pierwszych minut. O ile do Sergio Busquetsa trudno było mieć większe pretensje, o tyle Jordi Alba i Luis Suarez wyglądali bardzo słabo. W 32. minucie z powodu kontuzji boisko opuścił Davide Ospina. Kolumbijczyka między słupkami zastąpił Abdullah. W 40. minucie zagotowało się pomiędzy piłkarzami. Najpierw faulowany był Talisca, a w odwecie Boushal brutalnie "wyciął" biegnącego z akcją Gregore, a sprawiedliwość pobiegł wymierzać Jordi Alba. Hiszpan uderzył mocno barkiem Saudyjczyka, a po chwili szarpali się już niemal wszyscy. Sytuację udało się po chwili załagodzić, a żółtymi kartkami zostali ukarani Sergio Busquets i Boushal. Dramatyczna postawa defensywy Interu Miami. Wejście Messiego "symboliczne" Najbardziej "niekochany" selekcjoner w historii Polski. Lewandowski patrzył i długo milczał Druga połowa zaczęła się dla Interu Miami podobnie jak pierwsza - fatalnie. Już w pierwszych minutach Callender faulował w polu karnym Marana, a sędzia bez wahania wskazała na jedenastkę. Bez problemu na gola zamienił ją Anderson Talisca. W 62. minucie Luis Suarez mógł i powinien trafić do siatki. Urugwajczyk dobrze zabrał się z piłką w polu karnym, ale uderzył zbyt mocno i niecelnie. Inter Miami cierpiał, a gracze Al Nassr bawili się w najlepsze. Kolejne trafienie dołożył w 68. minucie celnym uderzeniem głową Maran. Wtedy też Tata Martino zdecydował się posłać na rozgrzewkę Leo Messiego. Od razu pobudziło to nieco fanów, którzy wyglądali na lekko znudzonych jednostronnym pojedynkiem. W 73. minucie Talisca idealnie wyszedł do podania na wolne pole i skompletował hattricka. Pierwotnie arbiter tego spotkania trafienia nie uznała. Po konsultacji z wozem VAR ustalono, że napastnik nie był na spalonym i może cieszyć się z gola. Dziesięć minut później trybuny podniosły wrzawę. Na murawie zameldował się Leo Messi. Argentyńczyk ożywił nieco grę ekipy z MLS i dał więcej opcji do gry, ale nie był w stanie zapewnić drużynie nawet jednego trafienia. Inter Miami poległ aż 0:6, a miny graczy mówiły wszystko - było im wstyd z powodu wyniku.