Przypomnijmy, że fani mają do świat zebrać 1000 paragonów za zakupy wyrobów "Lukullusa". Wiemy, że jest wielka mobilizacja wśród kibiców, ale są także wątpliwości i pytania. Wyjaśniamy je w rozmowie z Markiem Bąkiem z firmy "Lukullus". - Lukullus jest sponsorem Widzewa od sierpnia. Czy od tego czasu zwiększyła się sprzedaż Państwa wyrobów w Łodzi i województwie? - Zdecydowanie tak. Myślę, że jest to wzrost rzędu kilkunastu procent w regionie. W samej Łodzi można mówić o podwojeniu sprzedaży... - A jak wpłynął na sprzedaż zakład zawarty między panem Wojciechem Szymańskim a kibicami? - Mamy sygnały ze sklepów, że zainteresowanie jest spore. To jest bardzo budujące. Wiele sklepów i hurtowni kontaktuje się z nami chcąc nawiązać współpracę. - Ale od kibiców dochodzą sygnały, że jest problem ze znalezieniem Waszych wyrobów w sklepach. - To nie jest tak. My jesteśmy już w ponad 300 sklepach i codziennie wchodzimy do kolejnych. Zatem nasze wyroby można dostać, pomimo iż na łódzkim rynku funkcjonujemy dopiero półtora miesiąca. Jeżeli jeden czy drugi sklep jeszcze "Lukullusa" nie ma w ofercie, to zainteresowanie kibiców sprawi, że to się zmieni. Poza tym, w wielu sklepach są już wyroby tradycyjne, które pod tą samą nazwą produkują różne firmy. A nam chodzi przede wszystkim o to, by sprzedawać wyroby charakterystyczne dla nas. - Czy nie można podać po prostu listy sklepów, w których można kupić produkty "Lukullusa"? - Dostajemy od fanów dziesiątki maili z takimi pytaniami. Niestety nie zawsze możemy udzielić informacji, bo po prostu takiej listy nie ma. Staramy się by na www.widzew.pl stworzyć w miarę jak najpełniejszą listę. Będziemy ją stale uaktualniać. Naszym marzeniem jest jednak, by lista była zbędna, a wyroby "Lukullusa" były po prostu w każdym sklepie. Natomiast jeśli ktoś jednak martwi się, że na liście nie ma sklepu z jego okolicy to niech spróbuje się przejść po sklepach i popytać. Gwarantuję, że jeśli nawet w sklepach nie ma wyrobów "Lukullusa", ale jednego dnia spytają się o nie 2-3 osoby, to właściciel zrobi wszystko by za dzień czy dwa już ściągnąć nasze wyroby do siebie. - Co jednak jeśli kibice przegrają zakład z powodu takich technicznych kwestii? - Zdajemy sobie sprawę z tego, że zakład został zawarty we wtorek, a dopiero teraz kibice dowiadują się wielu szczegółów. Poza tym, okres jest trudny, bo z powodu świąt wielu kibiców będzie miało problem by dotrzeć z paragonami do klubu. Myślę, że pan Szymański nie będzie miał nic przeciwko temu, by czas trwania zakładu przedłużyć o kilkanaście dni. On przecież jeśli przegra, to... wygra. Kibice wygrają w każdym układzie, bo będą mieli przyjemność jedzenia bardzo smacznych produktów naszej firmy. Tomasz Andrzejewski