Młode pokolenie kibiców tych meczów może już nie pamiętać. W sezonach 1995/1996 i kolejnym Widzew odbierał Legii tytuł na jej stadionie. Bezpośrednie mecze przesądzały o mistrzostwie. Do historii przeszło zwłaszcza spotkanie z 1997 roku, w którym pięć minut przed końcem gospodarze prowadzili 2:0, a jednak przegrali 2:3. Tyle że w tym roku minie już 27 lat od tamtych wydarzeń. Większość polskich piłkarzy tych drużyn nie ma prawa pamiętać tych spotkań. Nie było ich jeszcze świecie lub mieli kilka lat - np. widzewiacy Rafał Gikiewicz dziesięć, Paweł Zieliński siedem , Bartłomiej Pawłowski pięć, a Dominik Kun cztery. Z legionistów najstarszy był Artur Jędrzejczyk (10), Paweł Wszołek i Rafał Augustyniak pewnie chodzili do przedszkola (4), Dominik Hładun i Patryk Kun właśnie mogli zaczynać mówić (dwa lata), a Bartosz Kapustka być może próbował siadać (sześć miesięcy). Spotkanie kojarzy Daniel Myśliwiec, trener Widzewa, który w 1997 roku kończył 12 lat. - Niestety nie oglądałem meczu, bo nie miałem tego kanału w telewizji, ale śledziłem wynik w telegazecie. Potem widziałem powtórki i pamiętam kontuzję sędziego, a potem dramatyczne okoliczności wygranej Widzewa - przyznaje. - Za młody jednak jestem, by jednym tchem wymienić ówczesny skład. Dla Myśliwca spotkanie będzie specjalne, bo przez sześć lat pracował przy Łazienkowskiej i z trenera młodzieży został analitykiem w pierwszym zespole (u Jacka Magiery i Besnika Hasiego). W ekstraklasie jako szkoleniowiec zadebiutował w Widzewie. Wciąż jest na dorobku i próbuje udowodnić, że ten poziom to nie za wysokie progi. Trzy skalpy dla trenera Widzewa? Stoi jednak przed szansą, by w jednym sezonie pokonać Lecha Poznań (3:1), ŁKS (2:0) i została mu Legia. Może zdobyć trzy najważniejsze dla kibiców Widzewa skalpy w debiutanckich rozgrywkach. Ostatnim trenerem, któremu się to udało był Franciszek Smuda w sezonie 1997/1998. Oczywiście zespół grał wtedy w koszulkach, w których wystąpi w niedzielę. Czwarty model trykotów został bowiem przygotowany specjalnie na spotkanie z Legią. Są stylizowane na koszulki z lat 1996-1999, czyli z czasów, kiedy Widzew zdobył mistrzostwo Polski i awansował do Ligi Mistrzów. "Wewnątrz koszulki znajduje się pasek materiału z napisem >>Widzew gra do końca. Zawsze<<, stanowiącym hołd dla słów komentatora Jacka Laskowskiego, które doskonale opisywały widzewski charakter." - informuje oficjalna strona klubu. Widzewnie wygrał z Legią w XXI wieku. Ostatni raz udało się w kwietniu 2000 roku. Emocji wtedy nie zabrakło - zwycięską bramkę na 3:2 w 90. minucie zdobył Dariusz Gęsior. W kolejnych 24 spotkaniach 19 razy wygrał stołeczny zespół, a pięć razy padł remis. Przed niedzielnym spotkaniem faworytem są raczej goście, choć wydaje się, że Legia jest w dołku. Z jednej strony nie przegrała od czterech spotkań, ale trzy remisy z rzędu sprawiły, że spadła na szóste miejsce. Bez wygranej w Łodzi szanse na odzyskanie mistrzostwa kolejny raz zmaleją. Z kolei Widzew nieźle rozpoczął wiosnę (sześć punktów w czterech meczach), ale wciąż musi martwić się o utrzymanie. Wygrana z odwiecznym rywalem byłaby dużym krokiem w tym kierunku. Łodzianie są po bardzo wyczerpującym tygodniu fizycznie i mentalnie. Zaczęło się świetnie od wygranej z Górnikiem Zabrze, ale potem był przegrany ćwierćfinał Pucharu Polski z Wisłą Kraków po błędzie sędziego. Widzew protestował, żądał powtórzenia meczu, ale nic nie wskórał. W końcu przegrał ze Śląskiem Wrocław, po golu, który wzbudził ogromne kontrowersje i długo były wątpliwości, czy był spalony i nie do końca zostały rozwiane. Bartłomiej Pawłowski, kapitan Widzewa nie wytrzymał i w niewybredny sposób zaatakował sędziego, po czym go przepraszał. - Rzeczywiście w poprzednim tygodniu było dużo bodźców niezwiązanych ściśle ze sportem. Teraz było spokojniej i wierze, że od meczu z Legią regeneracja psychofizyczna będzie pełna - mówi trener Myśliwiec. - Legia jest mocna z piłką i musimy zrobić wszystko, by miała ją jak najmniej. Ufam zawodnikom i wierzę, że wzniecą w sobie ogień przed spotkaniem z tym rywalem.