Działacze zapowiadają też podwyżkę cen biletów. "Ponieważ właściciel nie akceptuje niesprawiedliwego traktowania Widzewa przez władze PZPN, nie planuje przez kolejny rok przeznaczać dodatkowych własnych środków, by wyrównać budżet, na jaki Widzew mógłby liczyć w ekstraklasie" - czytamy w oświadczeniu działaczy Widzewa. Szefowie klubu z al. Piłsudskiego w swoim oświadczeniu krytykują nie tylko PZPN, ale też władze Łodzi, które ich zdaniem dają Widzewowi zbyt mało pieniędzy. "Przyznanie nam przez miasto 328 tys. zł uważamy za upokarzające. Dotychczas promowaliśmy Łódź jak sponsora tytularnego, tymczasem finansowanie z miasta jest co najmniej dziesięć razy mniejsze niż wartość świadczeń, jakie otrzymuje" - uważa prezes Widzewa Marcin Animucki. Dodał, że Widzew będzie do końca walczył o prawo gry w ekstraklasie, jednak "podejście miasta powoduje, że w przypadku gry w I lidze musimy zweryfikować pewne wydatki związane z budową klubu oraz część finansowania kosztów przenieść na kibiców w postaci podwyżki cen biletów" - wyjaśnił Animucki. Z zarzutami działaczy Widzewa nie zgadza się z-ca dyrektora wydziału sportu w łódzkim magistracie Krzysztof Lipiński. "W tym roku w budżecie Łodzi na promocję miasta przez sport było 3 mln zł. O te pieniądze starało się 18 klubów. Po 400 tys. zł, a więc prawie 1/3 tej kwoty otrzymały piłkarskie zespoły ŁKS i Widzewa, choć ten drugi grał przez ostatni rok na zapleczu ekstraklasy" - powiedział PAP Lipiński. Dodał, że łódzkie kluby, w tym Widzew korzystają też z innych form pomocy z magistratu, jakimi są m.in. ulgi podatkowe, zwolnienie lub znaczne zmniejszenie opłat dzierżawnych itp. Zdaniem Lipińskiego osoba, która decyduje się na kupno klubu musi mieć świadomość, że z taką inwestycją wiążą się duże wydatki. "Niedawno właściciel Widzewa publicznie deklarował, że stworzy nie tylko silny zespół, ale też z własnych środków wybuduje m.in. nowy stadion. Obietnic było więc dużo, a teraz te zobowiązania próbuje się przerzucić na miasto. Posiadanie własnego klubu na pewno podnosi prestiż, ale jego utrzymanie wiąże się z dużymi wydatkami, które obciążają właściciela" - wyjaśnił Lipiński.