Za złotej ery Tele-Foniki i jej właściciela Bogusława Cupiała "Biała Gwiazda" w 10 lat zdobyła sześć tytułów mistrza Polski. Wejście do fazy grupowej Ligi Mistrzów nie udało się jednak żadnemu trenerowi. Jako pierwszy zęby na złotej bramie z napisem "Champions League" połamał sobie Franciszek Smuda. Jego "jedenastka" trafiła na FC Barcelonę i choć grała otwarcie w pierwszym meczu, to poległa 3:4 i 0:1 w rewanżu. Beitar faworytem W sierpniu 2003 r. osłabionym mistrzom z grodu Kraka (odejście Kamila Kosowskiego i Marcina Kuźby oraz strajk Kalu Uche) przetrzepał skórę Anderlecht Bruksela, a trener Henryk Kasperczak, tłumacząc przyczyny porażki, rysował nam krzaczki, symbolizujące piłkarzy, którzy odeszli z mistrzowskiego składu. Rok później "paka" Kasperczaka została powalona przez Real Madryt (0:2 i 1:3). Najbliżej awansu był trener, któremu daleko do Smudy czy Kasperczaka - Jerzy Engel. W walce z Panathinaikosem zabrakło 11 minut i zamiast triumfu było lizanie ran po porażce 1:4 w dogrywce. Sęk w tym, że teraz mistrzowie Polski mogą się szybko pożegnać - i to nie tylko z Ligą Mistrzów, ale w ogóle z europejskimi pucharami! W II rundzie eliminacji do LM Wisła trafiła bowiem na bardzo silny zespół - Beitar Jerozolima, który ma w składzie sześciu reprezentantów Izraela, w którym gra napastnik kadry narodowej Urugwaju - Sebastian Abreu i pomocnik reprezentacji Ghany - Derek Boateng. Nie ma żadnej przesady w opinii wychowanka Wisły Łukasza Surmy, który zasmakował już izraelskiej piłki, a po losowaniu powiedział: - Dla mnie Wisła nie jest faworytem tej rywalizacji. Gdzie transfery? Tymczasem Wisła zachowuje się tak, jakby trafiła na mistrza Wysp Owczych, a nie Izraela. Zapowiadała wzmocnienie zespołu, ale na razie nie realizuje tego. Minęły już dwa tygodnie przygotowań do walki o Ligę Mistrzów, a przez kadrę wiślaków przewinęło się tylko dwóch anonimowych bramkarzy marnej klasy. Jako pozytyw należy traktować zatrudnienie wolnego strzelca ze Słowacji Petra Szinglara. Jest on jednak prawym obrońcą, a na tej pozycji Wisła ma zaprawionego w europejskich bojach Marcina Baszczyńskiego, więc nie ma pożaru. "Pali się" za to bramka, lewa obrona i atak. Mariusz Pawełek to dobry golkiper, ale na krajowy poziom. W europejskich pucharach poprzeczka wisi znacznie wyżej - strzały będą częstsze i mocniejsze. Poza tym Wisła potrzebuje bardzo dobrego, kreatywnego zawodnika w ofensywie. Już wiosną widać było, że zbyt wiele zależy od Pawła Brożka. Gdy zabrakło go w finale Pucharu Polski z Legią, krakowianie nie byli w stanie konstruować groźnych akcji. Owszem, można liczyć na postępy Tomasa Jirsaka, Rafała Boguskiego czy Patryka Małeckiego, ale zawodnicy ci nie mają praktycznie żadnego doświadczenia międzynarodowego. Rolę drugiego napastnika, po niekwestionowanym liderze ataku wiślackiej "jedenastki" - Pawle Brożku, może pełnić Andrzej Niedzielan. "Wtorek" odzyskuje pełnię formy po problemach z kolanem. Wszystko na to wskazuje, że odzyska dawny "dynamit" w nogach. Trener Maciej Skorża potrzebował jednak wysokiego, silnego atakującego, który by potrafił grać tyłem do bramki, skupiać na sobie uwagę obrońców. Rolę takiego piłkarza miał pełnić Radosław Matusiak. Ten jednak po trzech miesiącach opuścił Kraków, bo tu się nie sprawdził. Tak samo jak wcześniej w Palermo, czy w Heerenveen. Skoro Matusiakowi się nie udało, należało się spodziewać, że klub ściągnie następnego kandydata do ataku. Na razie jednak cisza w tym temacie. W porównaniu do składu z początku minionego sezonu Maciej Skorża stracił najlepszego pomocnika i lidera zespołu, Kamila Kosowskiego, i nie tylko jego. Wisła sprzedała za 2,5 mln euro jedynego piłkarza z wyjściowej jedenastki reprezentacji Polski - Dariusza Dudkę. Z szatni przy Reymonta wyprowadził się także obiecujący stoper reprezentacji Polski Adam Kokoszka, który zamierza skorzystać z prawa Webstera (pozwala ono zawodnikowi wykupić swój kontrakt, jeśli minęły co najmniej trzy z pięciu lat kontraktu). Jeśli nawet "Biała Gwiazda" dostanie tylko grosze za Kokoszkę, to po sprzedaniu Dudki, czy wcześniej Jakuba Błaszczykowskiego (za 3,1 mln euro), klub ma za co się wzmacniać. W przeciwnym razie jedynym śladem udanego sezonu 2007/2008 będzie mistrzowska patera w gablocie z trofeami. Całoroczny wysiłek, który miał wprowadzić Wisłę do pucharów, pójdzie na marne. Gorsi od Białorusinów Sukcesy Wisły leżą w interesie całej polskiej piłki. Jeśli nasz najlepszy zespół pożegna się szybko z pucharami, to nie będzie komu odrobić strat w rankingu europejskim z lat poprzednich. Później przez słaby ranking polskie zespoły przystępują do eliminacji do Ligi Mistrzów i Pucharu UEFA w coraz wcześniejszej fazie, rywalizując z coraz bardziej egzotycznymi rywalami. I niestety, coraz częściej z nimi przegrywają. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Ostatnio, jeszcze w czerwcu, z pucharów został odprawiony pierwszy polski zespół - Cracovia. Za mocny okazał się dla niego Szachtiar, ale nie ten z Doniecka, tylko znacznie słabszy - z Soligorska. Michał Białoński, Grzegorz Wojtowicz