W niemieckim Hamm odbył się w weekend I turniej piłkarski im. Stefana Florenskiego. Sławny obrońca Górnika Zabrze, pierwszy, który zaczął w Polsce stosować wślizgi - to rekordzista. Zdobył w barwach Górnika piętnaście medali mistrzostw Polski (nikt inny tego nie dokonał), w tym dziewięć razy mistrzostwo. Zmarł w 2020 roku. Turniej ku jego czci zorganizowali kibice Górnika mieszkający w Niemczech czyli "Torcida Germany". Zawody wygrała Sośnica Gliwice. To symboliczne rozstrzygnięcie, bo Stefan Florenski wychował się właśnie w Sośnicy. Jednym z gości honorowych imprezy był przyjaciel "Florka" z Górnika - Zygfryd Szołtysik. Przyjaźń trwała także po zakończeniu kariery. Paweł Czado: Rzadko zdarza się żeby sławni piłkarze byli aż takimi kumplami. Po latach w Hamm, mieliście koło siebie działki. Zygfryd Szołtysik, mistrz olimpijski z 1972 roku: - Zgadza się. "Florek" był bardzo dobrym kolegą. Wiadomo, że kiedy gra się tyle lat w szatni to czasem może dojść do kłótni między piłkarzami kiedy coś nie idzie, ale on nigdy nie był agresywny. Nie miał takiego charakteru. Dał się lubić, a poza tym miał jeszcze jedną ważną cechę. Bardzo doceniali go wszyscy młodzi piłkarze wchodzący do Górnika, on im nigdy nie robił pod górkę. Był dla nich wzorem, przykładem jak na boisku grać, jak się zachowywać. A słynne wślizgi na panu ćwiczył? - A wie pan, że nie bardzo? (uśmiech). To dlatego, że na treningach, wobec kolegów rzadko je stosował. Co innego w trakcie meczu (uśmiech). On w tym elemencie był właściwie bezbłędny. W Hamm pierwszy zamieszkał "Florek" i rzeczywiście tak się złożyło, że mieliśmy działki obok siebie. Mamy nadal, żona "Florka" Marianna nie pozbyła się jej. To miejsce żyło. Przede wszystkim w każdy wtorek graliśmy na działkach w skata [gra karciana, bardzo popularna na Górnym Śląsku, zwana nawet "śląskim brydżem", przyp. aut.]. Bardzo dobrze te wtorki wspominam, to było bardzo przyjemne... Porozmawiajmy o reprezentacji Polski. Oglądał pan ostatnio jej występ na własne oczy. Jak pan widzi jej szanse? - Tak, zostałem zaproszony do Warszawy jako mistrz olimpijski [reprezentacja Polski pół wieku temu wygrała igrzyska w Monachium, przyp. aut.] na mecz z Holandią. Sześciu nas było piłkarzy, którzy brali udział w tamtym turnieju: jeszcze Włodek Lubański, Jurek Gorgoń, a także Lesław Ćmikiewicz, Jerzy Kraska i Kazimierz Kmiecik. Myśleliśmy, że może w przerwie zostaniemy przedstawieni publiczności, ale tak się jednak nie stało... CZYTAJ TAKŻE: Lewandowski odjechał rywalom. Jego bramka z Mallorcą cenniejsza niż sądzono Sam mecz z Holandią? Słabo to wyglądało, nie ma się co czarować. Ale widziałem potem mecz Polaków z Walią i wyglądało to już lepiej. Do mundialu zostało jeszcze trochę czasu, jednak jeśli mam być szczery to... słabo to widzę. Ciężko będzie tej drużynie coś w Katarze osiągnąć. Nie chodzi mi nawet o sukcesy. Polska będzie miała ciężko nawet wyjść z grupy! To zaskakujące w kontekście posiadania w drużynie takiego napastnika jak Robert Lewandowski. - Przyglądałem mu się podczas meczu z Holandią. Jemu niestety nie miał kto dograć piłki. On chciał, pokazywał się, był aktywny na murawie, ale przecież nic nie da się zrobić kiedy nie dostajesz piłki! To o tyle dziwne, że mamy przecież takiego piłkarza jak Zieliński. Oglądam go telewizji, widziałem dwa gole strzelone Liverpoolowi. To dobry zawodniczek! To dlaczego nie widać tak efektów współpracy Zielińskiego z Lewandowskim w reprezentacji? - Naprawdę nie wiem... Porozmawiajmy jeszcze o Górniku. Pół roku temu ta drużyna wyglądała personalnie inaczej, doszło do wielu zmian. Czy z tej mąki będzie chleb? CZYTAJ TAKŻE: Podolski surowym kolegą? "Wie, że czasami mogę zagrać lepiej" - Od samego mieszania nigdy. Uważam, że jeśli drużyna chce dobrze grać, chce coś osiągnąć to musi ze sobą grać przynajmniej dwa-trzy lata. Tylko wtedy będzie w stanie się zgrać. Niestety: czasy takie, że jeśli tylko ktoś się w Górniku pokaże, jeśli tylko ktoś lepiej zagra to... już zaraz go nie ma. I trzeba szukać kogoś na jego miejsce. I wszystko zaczyna się od nowa. Paweł Czado, Hamm