W ostatnich miesiącach wiele mówi się o VAR w angielskiej ekstraklasie. Niektórzy trenerzy, eksperci, dziennikarze i kibice tracą cierpliwość przede wszystkim do drobiazgowo sprawdzanych pozycji spalonej. Trener mistrzów kraju Manchesteru City Hiszpan Josep Guardiola stwierdził nawet, że VAR "to wielkie nieporozumienie, tydzień w tydzień". W listopadzie w brytyjskich mediach żartowano, że w pewnym momencie najpopularniejszym sportowym tematem na wyspach była... pacha Roberto Firmino. To właśnie ta część ciała Brazylijczyka wystawała za linię obrony w momencie podania, po którym padł nieuznany gol dla Liverpoolu w meczu z Aston Villą 2 listopada (2-1). Jak zaznaczył Brud, instrukcje IFAB - organu odpowiedzialnego za przepisy gry w piłkę nożną - dla sędziów są jasne od samego początku. - Pod tym względem nic się nie zmieniło i będziemy wciąż powtarzać: jeżeli na pierwszy, drugi rzut oka nie widać spalonego, to nie należy zmieniać decyzji arbitra głównego, który uznał bramkę. Nie jest właściwe szukanie przy pomocy obrazu z kilku czy kilkunastu kamer, czy aby gdzieś ktoś nie wystaje o parę centymetrów - powiedział Brud. Za takim podejściem przemawia fakt, iż w niektórych przypadkach nawet powtórka nie daje stuprocentowej pewności, jak należy ocenić daną sytuację. - Przepisy są czarno-białe - milimetrowy spalony to też spalony. Tylko, że tego się nie zobaczy na zdjęciach. Kamera ma ograniczoną liczbę klatek na sekundę i bywa tak, że jedna klatka pokazuje obraz przed kopnięciem piłki przez podającego - i np. wtedy jeszcze spalonego nie ma - a na następnej piłka jest już w ruchu, a napastnik przed obrońcami. I jak to ocenić? To nie jest aż tak precyzyjne - tłumaczył. Wątpliwości wzbudzają też linie spalonego, które dla swojej wygody i dokładności pomiaru mogą wytyczyć asystenci wideo. Zwykle są dwie - jedna styczna z najdalej wysuniętą częścią ciała napastnika, a druga z najbliższą bramki częścią ciała ostatniego obrońcy. - Pamiętajmy, że to nie jest technologia, tylko sam asystent wideo wyznacza sobie tę linię i to on decyduje, jak ona ma przebiegać. To on interpretuje, gdzie kończy się bark, którym można piłkę zagrać, a gdzie zaczyna ręka... Tu też trudno o konsekwencję. Nie o to chodzi, żeby sprawdzać obraz z 20 kamer i być może znaleźć klatkę, na której wystaje kawałek palca. Spalony powinien być wyraźnie widoczny, co wcale nie znaczy, że musi być duży - analizował sekretarz generalny IFAB. Piłkarskiemu środowisku w Anglii nie podoba się też, iż takie drobiazgowe analizy zajmują dużo czasu. Trener prowadzącego w tabeli Liverpoolu Niemiec Juergen Klopp szydził niedawno: - Jest grudzień, zaraz mamy styczeń. Nie jest dobre dla piłkarzy takie stanie bez ruchu na zimnie. - Można zrozumieć dłuższe przerwy, gdy decyzja dotyczy np. czerwonej kartki albo rzutu karnego, a sędzia główny sam podbiega do monitora, żeby dokładnie przeanalizować materiał wideo. Ale przy spalonym decyzja powinna być szybka - wyraźne spalone trzeba tak rozstrzygać, a kiedy nie widać od razu, to utrzymać decyzję sędziego głównego - zaznaczył Brud. Dodał, że wszystko to wynika z podstawowego przepisu dotyczącego VAR, który mówi o interwencji asystenta wideo tylko pod warunkiem "jasnego i oczywistego" błędu arbitra głównego. - To dopiero pierwszy sezon VAR w angielskiej ekstraklasie. Inne ligi, które wprowadziły wideoweryfikację wcześniej, miały podobne doświadczenia, tylko nie towarzyszyły im aż takie dyskusje w mediach. Trudno się jednak dziwić - Premier League to najpopularniejsza liga na świecie - przypomniał. Jak przyznał, rozważane są różne rozwiązania, mające na celu lepsze informowanie kibiców o tym, co się dzieje na boisku podczas komunikacji zespołu sędziowskiego. - Pracujemy nad tym, jak można byłoby np. wprowadzić możliwość usłyszenia sędziów podczas gry. Dzięki temu kibice niemal od razu otrzymaliby informację, co jest omawiane, i nie byłoby już takich dyskusji. To, co się rozumie, jest łatwiej zaakceptować. Z tym jednak wiążą się dodatkowe komplikacje, bo niektóre stadiony nie mają właściwego nagłośnienia. Dlatego tego typu rozwiązania byłyby jedynie opcją, a nie wymogiem dla narodowych federacji i władz rozgrywek - wskazał. Z analizy Premier League, której wynik opublikowano w listopadzie, wynika, że jeśli chodzi o ocenę tzw. KMI (Key Match Incidents - kluczowe zdarzenia meczu), ich poprawność wzrosła dzięki VAR z 82 do 91 procent.