- W pierwszej połowie mieliśmy 10, 12 nerwowych minut. Mimo dobrych pozycji na boisku, straciliśmy kilka głupich piłek. Powoli poprawialiśmy swoją grę, a Manchester tak naprawdę nie miał okazji bramkowych, tylko czekał na kontry - analizował Bakero. - W drugiej części graliśmy również dobrze, choć szybko straciliśmy bramkę. Rywale zdecydowanie częściej atakowali nas pressingiem, mieli przewagę na boisku, więc musiałem wzmocnić środek pola. Stąd też zmiany na boisku. Po drugiej bramce było już łatwiej, oni zaatakowali. Wygraliśmy i chcę pogratulować drużynie, ale także i kibicom, bo od początku do końca stworzyli wielkie widowisko. Bakero przyznał, że Lechowi gorzej się grało po wejściu na boisko Davida Silvy. - To bardzo groźny gracz, a razem z Adebayorem tworzą spore zagrożenie. My graliśmy dobrze jako cały zespół i dlatego byliśmy od nich lepsi - dodał Hiszpan. W jaki sposób trener Lecha zmotywował swoich piłkarzy? - Powiedziałem im, że nie możemy patrzeć na wyniki, a przed siebie. To zwycięstwo jest prezentem ode mnie dla poprzedniego trenera. Nie chce mówić, czy stało się to dzięki niemu czy nie. Ja przyjechałem tu wczoraj pracować, pracować będę jutro i pojutrze. Nie jest dla mnie problemem to, że na sukces złożyła się praca trenera Zielińskiego - mówił szkoleniowiec poznańskiej drużyny. Bakero dziś doskonale trafił ze zmianami - Wilk w końcówce meczu miał kilka ważnych przechwytów, Kiełb czarował rywali zwodami, a młody Możdżeń pięknym uderzeniem z dystansu ustalił wynik meczu na 3-1. Pojawienie się tego ostatniego - już w 63. minucie w miejsce Semira Stilicia, było niespodzianką. - Stilić to piłkarz bardziej ofensywny. Silva zbyt często nam zagrażał, wolałem więc dodać kolejnego pomocnika pomagającego w obronie - mówił Bakero, który już żyje meczem w Chorzowie - tam w niedzielę Lech zagra z Ruchem. - To dla mnie najważniejszy teraz pojedynek. Nie myślę o tym, czy zespół będzie prezentował mój styl, a tylko czy zdoła się przygotować - zakończył trener Lecha. Andrzej Grupa, Rafał Walerowski