To jedna z tych historii, która zakończyła się happy-endem, choć o traumie Konstantin Golub jeszcze długo nie będzie mógł zapomnieć. Konstantin Golub uciekł z niewoli. Ujawnia dramat wojny Dziś jest żywym świadkiem okrutnej, rosyjskiej inwazji, która trwa od 24 lutego po wydaniu rozkazu przez zbrodniarza, Władimira Putina. - Nasz trener Konstantin Golub w końcu uciekł z rosyjskiej niewoli i jest teraz bezpieczny - triumfalnie ogłosił klub z miejscowości Kowalówka, znajdującej się w obwodzie kijowskim. To właśnie jeden z domów pod Kijowem, a konkretnie jego piwnica, była miejscem, do którego Golub został zagoniony przez rosyjskich oprawców. - Wszyscy sąsiedzi zostaliśmy zapędzeni do jednego domu, aby łatwiej było wszystko zrabować - relacjonuje Golub. - Ukradli wszystko, nie wynieśli tylko kuchni. Nie zostało mi nic, zabrali nawet trampki. Na szczęście moje wnuki nie były ze mną - przekazał trener klubu Kołos. Relacja Goluba budzi grozę. W specjalnym nagraniu trener opowiada, że każdego dnia znajdował się na skraju śmierci. Mówi o rosyjskich szabrownikach z karabinami maszynowymi, o 13 dziurach po pociskach w jego domu, a także o zabijaniu zwierząt domowych. Mówi też o innych realiach tej tragicznej wojny. - Połóż się. Na podłogę! - tak zaczęła się gehenna Goluba, który nie mógł uwierzyć, z kim ma do czynienia. - Mężczyzna, który zamieszkał w moim domu, to były rosyjski żołnierz piechoty morskiej. I okazało się, że to żołnierz z Władywostoku. Wtedy zapytałem go: "Dlaczego ty przyjechałeś tutaj z Władywostoku?" No, macie tutaj banderowców - odpowiedział. Wtedy ja mówię: "Ale jakich banderowców? Mieszkam tutaj od 40 lat i żadnego nie widziałem". Następnie ten człowiek odparł, że dotarł z Doniecka i teraz tutaj zaangażował się w wojnę.