14 rakiet spadło w niedzielę na Kijów i obrzeża stolicy. Trafiły m. in. dwa bloki mieszkalne, a także przedszkole. Na miejscu pojawiły się służby ratownicze i zaczęły wydobywać ludzi spod gruzów. Wśród nich była siedmioletnia dziewczynka, a także jej mama, która okazała się Rosjanką. Znaleziono też ciało mężczyzny - część mediów podała, że to był ojciec dziewczynki. Pjatow: To wina samych Rosjan Na ten atak zareagowali ukraińscy zawodnicy. Pomocnik reprezentacji Serhij Sydorczuk napisał na instagramie, że "każde okrucieństwo bierze się ze słabości". Andrij Pjatow, który w czerwcu na stadionie ŁKS zakończył karierę w reprezentacji Ukrainy, przypomniał, że nie tylko Putin i jego żołnierze stoją za bombardowaniem Kijowa. - To typowa narracja Rosjan, że za wojną stoi tylko ich prezydent. W tym samym czasie nasi sąsiedzi zapominają, że z dyktaturą można walczyć na ulicach, stawiać opór reżimowi i nie wyciszać jego zbrodni - uważa Pjatow. - Terroryści sami z siebie się nie uspokoją. Przestępstwa Rosjan są niepodważalne. Cygankow pomaga ofiarom W pomoc dziewczynce i jej mamie zaangażował się z kolei Wiktor Cygankow, pomocnik reprezentacji Ukrainy i Dynama Kijów. Przekazał na aukcję koszulkę ze swoim podpisem z meczu eliminacji mistrzostw świata Ukraina - Bośnia i Hercegowina, w której zaliczył asystę przy golu Andrija Jarmołenki. Dochód z licytacji ma trafić do tych dwóch ofiar wojny w Ukrainie. Piłkarz poprosił też swoich fanów o pomoc w dotarciu do poszkodowanych. Dziewczynka jeszcze w niedzielę przeszła udaną operację. Miała obrażenia związane z eksplozją rakiety, ale nie zagrażały jej życiu.