Dla Ukrainy to nietypowy mecz - pierwszy raz od siedmiu miesięcy zagra u siebie. Tyle że z powodu trwającej wojny gospodarzem meczu będzie w Łodzi. Polski Związek Piłki Nożnej wyciągnął pomocną dłoń i zaproponował organizację meczu w naszym kraju. Zadbał też o całą logistykę - sprzedaż biletów czy akredytacje dla mediów. Łódź została zresztą wybrana nieprzypadkowo. Dobre wspomnienia z Łodzi - Kiedy usłyszałem, że będziemy grali w Polsce, poprosiłem, że jeśli to możliwe, by spotkania odbyły się w Łodzi. Mieszka tu dużo Ukraińców i mam nadzieję, że atmosfera będzie dobra - mówił Ołeksandr Petrakow, selekcjoner reprezentacji. Trener Ukrainy przyznał też, że ma dobre wspomnienia z tego miasta. W 2019 roku Ukraina na stadionie Widzewa wygrała w finale mistrzostw świata do lat 20, którą wtedy prowadził. Tamten turniej pamięta też m.in. Andrij Łunin, obecnie bramkarz pierwszej reprezentacji i Realu Madryt. - To już przeszłość. Teraz patrzymy tylko do przodu - mówił Petrakow. Zabranyj: Jesteście naszymi przyjaciółmi Ukraińcy do Łodzi przyjechali prosto z Dublina, gdzie we wtorek wygrali w pierwszym meczu Ligi Narodów z Irlandią. Wcześniej odpadli w finale barażów o mistrzostwa świata a Walią. - To było wielkie rozczarowanie nie tylko dla nas piłkarzy, ale dla całego narodu. Zrobiliśmy jednak wszystko co mogliśmy - twierdzi Zabarnyj. - Teraz przed nami mecze Ligi Narodów. Jesteśmy w formie i chcemy sprawić, by nasi rodacy mogli się na chwile uśmiechnąć. Mecz w Łodzi powinien przyciągnąć na trybuny kilkanaście tysięcy ludzi. W czwartek rano sprzedanych było nieco ponad 11 tysięcy biletów. - Doceniamy to, jak nas Polska ugościła. Na każdym kroku przekonujemy się, że jesteście naszymi przyjaciółmi - podkreślał Zabarnyj, który w Dynamie Kijów grał razem z Tomaszem Kędziora. Ukraina powinna w Łodzi wystąpić w najsilniejszym składzie na czele z Ołeksandrem Zinczenką, zawodnikiem Manchesteru City.