Mecz został przerwany pod koniec pierwszej połowy w wyniku zamieszek z udziałem zawodników i kibiców. Powodem przerwania spotkania (przy stanie 0-0) był incydent z przyczepioną do drona flagą mapy "Wielkiej Albanii" oraz albańskim godłem, która pojawiła się nad stadionem w Belgradzie. Flagę przechwycił jeden z piłkarzy serbskich, co doprowadziło do przepychanek między zawodnikami obu drużyn, którzy ostatecznie skierowali się do szatni. Jednocześnie z trybun poleciały na murawę race świetlne i inne przedmioty, a na murawę wbiegło kilkudziesięciu kibiców. Ze względów bezpieczeństwa mecz oglądali tylko fani Serbii. "To była zaplanowana manifestacja polityczna i tak naprawdę to właśnie ona spowodowała przerwanie meczu. Stefan Mitrović chwycił flagę jedynie po to, żeby można było normalnie kontynuować mecz, został jednak zaatakowany przez piłkarzy rywali. Chcemy również podkreślić, że serbscy fani nie wywieszali żadnych prowokacyjnych banerów" - napisała w komunikacie Serbska Federacja Piłkarska (FSS). Podkreślono jednak, że nie ma usprawiedliwienia dla kibiców gospodarzy, którzy wbiegli na boisko. - Przyjrzymy się nagraniom wideo i wniesiemy oskarżenie przeciwko tym, którzy zawinili - dodano. Prezydent UEFA Michel Platini określił zamieszki jako niewybaczalne. - Nasza dyscyplina nie powinna być w żaden sposób mieszana z polityką - podkreślił Francuz. Oficjalne zarzuty UEFA pod adresem Serbii dotyczą odpalenia rac, niewłaściwego zachowania kibiców, wkroczenia fanów na murawę, niedostatecznego przygotowania meczu przez organizatorów oraz użycia lasera przez osoby na trybunach. Z kolei Albania będzie musiała tłumaczyć się z odmowy dalszej gry oraz wywieszenia baneru o treści niezgodnej z regulaminem. Według serbskiej telewizji, tamtejsi politycy podejrzewają o przygotowanie prowokacji z użyciem drona Orsiego Ramę, brata premiera Albanii. Pojawiły się doniesienia, że został on aresztowany w strefie VIP z kontrolerem w ręku. On sam zaprzecza tym informacjom. - Policja wyprowadziła mnie ze stadionu, ale o żadnym aresztowaniu nie było mowy. Nigdy w życiu nie używałem żadnego drona, kupiłem jedynie synowi zabawkowy helikopter - powiedział Orsi Rama po powrocie do Tirany. W środę odnaleziono na Facebooku zdjęcia kilku członków albańskiej kibicowskiej organizacji "The Smugglers" z dronem identycznym do tego, który zakłócił mecz w Belgradzie. W podpisach cieszono się z "dobrze wykonanego zadania". Nie wiadomo jednak, na ile wiarygodne są te materiały. FSS jest zbulwersowana zachowaniem piłkarzy i sztabu Albanii oraz zachowaniem internautów, którzy cieszą się z "sukcesu" wtorkowej akcji. "Nie ma wątpliwości, że wszyscy brali udział w zaplanowanym wydarzeniu, którego celem było przerwanie widowiska. To zniewaga nie tylko dla FSS i serbskiego narodu, ale naszym zdaniem także dla UEFA" - napisano. Szef rządu Albanii Edi Rama miał 22 października gościć w Serbii (to byłby pierwszy taki przypadek od 68 lat), jednak w obecnej sytuacji jego wizyta stoi pod znakiem zapytania. Jak poinformował rzecznik prasowy UEFA Pedro Pinto, zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne przeciwko obu federacjom. Serbowie i Albańczycy mają czas do 22 października na przedstawienie swoich stanowisk. Następnego dnia ma zostać wydana decyzja w sprawie kar. Stosunki dyplomatyczne między Albanią i Serbią od lat pozostają napięte. W lutym 2008 roku Kosowo, zamieszkane przez większość albańską (92 proc. ludności), ogłosiło niepodległość i odłączenie się od Serbii. Do dziś uznało jego państwowość 105 ze 193 krajów członkowskich ONZ, 23 z 28 Unii Europejskiej i 24 z 28 NATO, w tym Polska. W Belgradzie nie pogodzono się z secesją tej prowincji, natomiast Tiranę oskarża się o projekt utworzenia "Wielkiej Albanii", w skład której miałyby wejść - oprócz jej samej - także wspólnoty albańskie z Kosowa, Czarnogóry, Macedonii i południowej Serbii.