W pierwszej połowie październikowej przerwy na reprezentacje w Legii Warszawa spokojnie na pewno nie było. Wszyscy bowiem zwracali uwagę na posadę Goncalo Feio, która według wielu doniesień miała być poważnie zagrożona. Ostatecznie jednak Legia na zwolnienie trenera się nie zdecydowała, a Portugalczyk oznajmił, że w trakcie przerwy na kadrę pracował z piłkarzami głównie nad ofensywną grą, bo ta w ostatnich tygodniach bardzo nie funkcjonowała. Tomaszewski uderzył w Szczęsnego, fani Barcelony odpowiadają. Poszło "na noże" Niezbyt pewnie na swojej posadzie może czuć się także trener Lechii Gdańsk. Szymon Grabowski, który prowadził zespół z Gdańska na zapleczu PKO Ekstraklasy, w tej najwyższej klasie rozgrywkowej już tak wybitnie sobie nie radzi. Po 11 rozegranych spotkaniach Lechia miała bowiem na swoim koncie ledwie dziewięć oczek i plasowała się praktycznie w strefie spadkowej. Można sobie pewnie wyobrazić lepszy scenariusz, niż starcie z Legią na poprawę nastrojów. Legia Warszawa pokonała Lechię Gdańsk. Chwila oddechu dla Feio Na to jednak obie ekipy nie miały wpływu i w piątkowy wieczór musiały wyjść na murawę stadionu w Gdańsku, a ta pozostawiała wiele do życzenia. W składzie Legii niespodziewanie zabrakło Kacpra Tobiasza, ale Feio uciął wszelkie potencjalne plotki o możliwym konflikcie. Swoje miejsce w pierwszym składzie utrzymał z kolei Maxi Oyedele, który wrócił ze zgrupowania reprezentacji Polski. FC Barcelona rusza po transferową "bombę". Wielkie wsparcie dla Lewandowskiego Pierwsza połowa była naprawdę emocjonująca. Słowa Feio zdawały się mieć odzwierciedlenie na boisku, bo Legia faktycznie potrafiła sobie w dość prosty sposób kreować sytuacje, problem jednak w tym, że nie potrafiła ich wykończyć. Nie był w stanie zrobić tego Gual, nie potrafił Morishita, a okazji było kilka. Lechia miała jedną, ale zmusiła Gabriela Kobylaka do naprawdę sporego wysiłku. Zastępca Tobiasza poradził sobie bez żadnego problemu i obie ekipy zeszły do szatni z bezbramkowym remisem. Druga część spotkania rozpoczęła się dla Legii w sposób wymarzony. Piękną akcją popisał się duet Gual - Morishita. Hiszpan podał górą nad obroną gospodarzy, a Japończyk płaskim strzałem wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Niedługo później było już 0:2, znakomitym strzałem z dystansu popisał się Kacper Chodyna. Więcej goli już nie zobaczyliśmy, ale zwycięstwo Legii 2:0 i tak było naprawdę pewne, a zespół z Warszawy w końcu do wyniku dołożył także przystępny dla oka styl.