Do Szkocji miały polecieć trzy polskie trójki sędziowskie, w których przewodniczyć mieli Marcin Borski, Paweł Gil i Hubert Siejewicz. Kolegium Sędziów PZPN po konsultacji z Ekstraklasą SA odwołał jednak ich wyjazd ze względu na rozgrywki ligowe w kraju. Decyzja może budzić poważne wątpliwości, gdyż żaden z wyżej wymienionych arbitrów w tej kolejce nie prowadził żadnego spotkania. - Nie jestem upoważniony do komentowania tej decyzji - powiedział portalowi INTERIA.PL Borski. Odwagi zabrakło także sędziom z Portugalii, którzy co prawda wylądowali na lotnisku w Glasgow, ale gdy tylko dowiedzieli się o sytuacji panującej na Wyspach, obrali powrotny kierunek. Całą historię opisał brytyjski dziennik "Guardian". Przedstawiciele Szkockiej Federacji Piłkarskiej zmuszeni są posiłkować się towarem importowym, ponieważ jak na razie nie potrafią znaleźć kompromisu z rodzimymi arbitrami. Minioną kolejkę w szkockiej Premier League prowadziły trzy ekipy sędziowskie z Izraela, dwie z Luksemburga i jedna z Malty. Obsady sędziowskiej zabrakło natomiast w ligach niższych. Strajk szkockich sędziów spowodowała wszechobecna krytyka ich pracy przez media, kibiców, a nawet samych piłkarzy, szkoleniowców czy też prezesów. Szalę goryczy przelała informacja prasowa, z której wynikało, że ponad 80 procent arbitrów pierwszej kategorii uzyskało nie najlepsze wyniki egzaminacyjne z przepisów. Boiskowi rozjemcy w obawie o swoje bezpieczeństwo i skierowane do nich pogróżki postanowili postawić opór i udowodnić, że są istotnym elementem futbolu. Przypomnijmy, że pod koniec października arbitrowi, który prowadził derby Glasgow (Celtic - Glasgow) grożono śmiercią za podyktowanie kontrowersyjnego rzutu karnego dla gości. Z kolei prezes Celticu, John Reid sugerował innemu panu z gwizdkiem zakończenie kariery.