"Koguty" prowadzenie objęły już w 10. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Manuel Almunia wybił piłkę na 20. metr, gdzie dopadł do nie Danny Rose i uderzeniem z woleja posłał piłkę do siatki. To był przepiękny gol. Jakby mało było nieszczęść Arsenal w 20 minucie stracił podstawowego obrońcę Thomasa Vermaelena, który musiał opuścić plac z powodu kontuzji. Gospodarze podwyższyli prowadzenie tuż po przerwie. Jermain Defoe zagrał do niepilnowanego Garetha Bale, a ten nie dał szans Almunii. Arsene Wenger starał się zmienić sytuacje na boisku wprowadzając nowych piłkarzy. Najpierw Theo Walcotta, a potem wracającego do gry po sześciomiesięcznej przerwie Robina van Persiego. Holender miał dwie okazje, aby pokonać Heurelha Gomesa, ale za każdym razem obronną ręką z opresji wychodził brazylijski bramkarz. Podobnie było przy uderzeniu głową Sola Campbella, które sparował na poprzeczkę. Gościom udało jednak strzelić kontaktowego gola. W 85. minucie piłkę rozegrali Abou Diaby, van Persie, Walcott, który dośrodkował w pole karne, a tam nogę do piłki dołożył Nicklas Bendtner. Więcej bramek kibice zgromadzeni na White Hart Lane już nie zobaczyli. Dzięki zwycięstwu Tottenham zbliżył się już na punkt do czwartego w tabeli Manchesteru City, z którym rywalizuje o grę w Lidze Mistrzów. Takie ambicje musi już chyba schować Aston Villa, która w środę zremisowała w Birmingham z Evertonem Liverpool 2-2 i traci do "Kogutów" już sześć "oczek". Zobacz wyniki, strzelców goli i składy w 34. kolejce Premier League oraz tabelę