Turcy nie rezygnują z "Żurawia"
Wydawało się, że sprawa transferu Macieja Żurawskiego do tureckiego Trabzonsporu upadła. Tymczasem Turcy nie rezygnują. Decyzją władz tamtejszej federacji piłkarskiej okienko transferowe w Turcji zostanie zamknięte w piątek.
Czasu zostało niewiele, a negocjacje utkwiły w martwym punkcie. Kwota transferu została uzgodniona, ale krakowscy działacze żądają od Turków gwarancji bankowych. W środę przedstawiciele Trabzonsporu ponownie nawiązali kontakt z Wisłą.
- Odpowiedzieliśmy, że bez gwarancji bankowych nie ma szans na przeprowadzenie transferu - powiedział w "Przeglądzie Sportowym" prezes Wisły, Janusz Basałaj.
- Jesteśmy rozczarowani tym, jak Wisła nas traktuje. Czujemy się niczym klub drugiej kategorii. Przecież od poważnych europejskich firm takich gwarancji się nie żąda. Naprawdę jesteśmy poważnym klubem i chcemy z Polakami robić futbolowe interesy. Czy to źle? - stwierdził menedżer Trabnzonsporu, Metin Akbasoglu.
Bez gwarancji bankowych ciężko będzie o porozumienie między klubami. Wisła nie che, żeby powtórzyła się sytuacja jak w przypadku wypożyczenia do Diyarbakirsporu Olgierda Moskalewicza i Artura Sarnata. Piłkarze wrócili po dwóch miesiącach.
- Turecki klub nie zapłacił w uzgodnionym terminie za wypożyczenie. Zalegał też z wypłatami kwot kontraktowych piłkarzom - argumentuje Basałaj.
Zdaniem Romana Koseckiego, który występował w Galatasaray Stambuł, Trabzonspor to wiarygodny klub.
- Znam realia tureckiego futbolu. Trabzonspor zapłaci za wszystko. Ręczę za nich. Jeśli w Trabzonsporze pracuje Senol Gunes, to jestem pewien, że klub jest solidny i wypłacalny. Wisła ten argument powinna wziąć pod uwagę - podkreślił Kosecki.