Przypomnijmy, że po meczu Motoru Lublin z GKS-em Jastrzębie doszło do skandalicznej sytuacji. Trener Goncalo Feio był zdenerwowany na rzeczniczkę, że ta nie wzięła udziału w konferencji i chciał z nią to wyjaśnić. W jej obronie stanął prezes i doszło do kłótni. Feio miał pod ręką metalową podkładkę na kartki i rzucił nią w Tomczyka. Skończyło się na rozciętym łuku brwiowym i wizycie w szpitalu. Skandal w Motorze. Trener nie uniknie kary O dziwo jednak zarządzający klubem Zbigniew Jakubas postanowił, że mimo tej sytuacji szkoleniowiec pozostanie w klubie. Skandal pociągnął za sobą jednak szereg innych konsekwencji - z pracą w klubie pożegna się rzeczniczka prasowa, a jego prezes zostaje zawieszony. To jednak nie koniec kłopotów Portugalczyka. Sprawa odbiła się tak szerokim echem, że dotarła także do PZPN, który nie zamierza pozostawać bezczynny w tej sprawie. O tym, że Feio najprawdopodobniej czeka kara, mówił w rozmowie ze "Sportowymi Faktami" rzecznik dyscyplinarny piłkarskiej centrali Adam Gilarski. Czytaj także: Trener zostaje, rzecznika odchodzi. Jakub podjął decyzję - Trenerowi grozi dyskwalifikacja, czyli przewidziana regulaminem dyscyplinarnym kara za stosowanie przemocy i naruszenie nietykalności. Komisja może też zastosować karę pieniężną za przemoc słowną. Te zachowania trenera wynikają z treści opublikowanego w poniedziałek komunikatu klubu - powiedział Gilarski. Nawet jeśli Feio nie uniknie kary, cała sprawa budzi spore zdziwienie i niesmak. Jego zachowanie było skandaliczne, ale zamiast pożegnać się z pracą, będzie nadal prowadził drużynę. Posadą zapłacili inni, którzy, jak się wydaje, są ofiarami tej sytuacji.