Łodzianie z 14 ligowych spotkań wygrali aż 11, dwukrotnie zremisowali i tylko raz przegrali. Dziś mają na swoim koncie 35 punktów i są liderem pierwszej ligi. Drugie w tabeli Podbeskidzie ma o zaledwie trzy "oczka" mniej, ale trzeci Piast traci już osiem. - Nie można się podniecać, bo to może się w różny sposób rozwinąć. Dlatego też apeluję, abyśmy byli czujni. Tak naprawdę, to obecny dorobek punktowy, nie gwarantuje nam niczego. Nawet utrzymania - tonuje, aż do przesady, optymistyczne nastroje trener Andrzej Pyrdoł. Wynik ŁKS-u zasługuje jednak na pochwały. W poprzednim sezonie Widzew, który ostatecznie zdominował pierwszoligowe rozgrywki, po 14 kolejkach miał o siedem punktów mniej, niż dziś mają piłkarze Pyrdoła. - W naszym przypadku "dominacja" to zbyt duże słowo. Przede wszystkim gramy równo, co jest duży atutem tej drużyny. Wydaje mi się, że nie schodzimy poniżej pewnego niezłego poziomu. Każdy komu przyszło bądź przyjdzie się zmierzyć z ŁKS-em, wie, że z nami nie gra się łatwo - zapewnia trener w rozmowie z portalem INTERIA.PL. Łodzianie, którzy wygrali osiem spotkań z rzędu, chcą kontynuować wspaniałą passę. Do końca roku zostały im jeszcze trzy mecze, z Sandecją, KSZO oraz Flotą. - I wszystkie chcielibyśmy wygrać! Ale zgarniemy w nich tyle punktów, na ile przeciwnik pozwoli - uśmiecha się szkoleniowiec. - Jesienią idzie nam naprawdę nieźle, ale runda rewanżowa będzie znacznie trudniejsza. Wówczas będzie już wiadomo, kto o co walczy. Zespoły, które będą myślały o awansie do Ekstraklasy, potrzebują zwycięstw co tydzień. A ci, którzy będą bronić się przed spadkiem, walczą o życie i niespodzianki w spotkaniach z faworytami. Wiosną każdy mecz będzie niezwykle ważny - dodaje Pyrdoł.