Miło nam, gdy nasze publikacje przynoszą efekt. Tak było w przypadku przyznania biletu na mecz siatkówki Trefla Gdańsk, kibicowi który narzekał na atmosferę na jego spotkaniach. Tym razem nie uzurpujemy sobie wpływu bezpośredniego, ale faktem jest że tekst o kłopotach III-ligowego Bałtyku Gdynia odbił się w Trójmieście szerokim echem. Życie dopisuje ciąg dalszy. Bałtyk w weekend po ośmiu minutach prowadził w meczu ligowym ze Świtem Skolwin 2-0. Potem jeden z zawodników Biało-Niebieskich i ostatecznie to goście wyjechali z wygraną 3-2. Bałtyk nie wygrał ośmiu kolejnych spotkań i zajmuje 17, przedostatnie miejsce w III lidze. Stoczniowemu niegdyś klubowi poważnie grozi spadek do IV ligi, na piąty poziom ligowy - na tak niskim szczeblu Bałtyk jeszcze nigdy nie grał. Młodszym kibicom wypada przypomnieć, iż jeszcze w latach 80. XX wieku "Kadłuby" dobrze radziły sobie w Ekstraklasie, a w kolejnej dekadzie na jej zapleczu. Obecnej degrengolady nie wytrzymał trener Bałtyku, Grzegorz Niciński i rozwiązał kontrakt z klubem. Zatrudniony przez klub z ulicy Olimpijskiej szkoleniowiec wytrzymał w tej roli równe 100 dni - od 8 lipca do 16 października. Już samo zatrudnienie Nicińskiego spotkało się z kontrowersjami. "Nitek" to jedna z legend Arki Gdynia, herb tego klubu ma wytatuowany na plecach, ale w obecnych czasach Bałtyk nie jest dla I-ligowej Arki konkurencją i nie to zdecydowało o rozstaniu stron, a beznadziejny stan organizacyjny i fatalne wyniki w lidze osiągane przez Biało-Niebieskich. Nie wiadomo kto zostanie następcą Nicińskiego, na razie tymczasowo zespół poprowadzi jego asystent, Robert Reiwer. Przyszłość Bałtyku Gdynia rysuje się w bardzo ciemnych barwach. Czy klub doczeka, przypadającego za dziewięć lat, stulecia? Oby nie doszło do najgorszego... Maciej Słomiński