GKS Katowice dzięki zwycięstwu nad Stalą Rzeszów zapewnił sobie awans na jedną kolejkę przed końcem rozgrywek.Paweł Czado, Interia: Który moment był dla pana w tym sezonie najtrudniejszy? Rafał Górak: - Kiedy dowiedziałem się, że mam 17 zawodników chorych na Covid [w drugiej dekadzie kwietnia, przyp.au.]. Byłem przekonany, że to nie przejdzie łatwo... 17 piłkarzy trafiło na kwarantannę, to był arcytrudny moment. Byliśmy odizolowani. Piłkarze mieli nieduże objawy, ale jednak chorowali, byli poza zajęciami. Wiedziałem, że w pewnym momencie to się musi odbić. Po pana zespole - kiedy już wrócił do gry - nie było jednak widać spadku wydolności a to jeden z objawów choroby. Jak to osiągnęliście.- Po powrocie były takie momenty, choćby podczas wyjazdowych meczów w Kaliszu czy Stargardzie, kiedy zespół naprawdę cierpiał. Dzięki nadajnikom mogliśmy monitorować zapisy wydolnościowe piłkarzy i widzieliśmy, że jest bardzo źle. A nie mieliśmy czasu na trening, bo ciągu 30 dni mieliśmy 10 meczów. Piłkarze jednak bardzo się zmobilizowali, było też widać efekty zarówno pracy wykonanej jeszcze przed zakażeniem jak i potem. Gdyby nie to, nie dalibyśmy sobie rady. Później już poszło; pod względem wydolnościowym było już bardzo dobrze z Wigrami, na Motorze - choć tam nie przyniosło punktów. Znowu trudny moment dla trenera: trzeba było przekonać drużynę, że już jest nieźle, ale jeszcze nie jest w pełni dobrze, bo nie ma wyników i punktów a opinia publiczna dookoła już wrzała. Ale przyszedł mecz z Bytovią a dziś? Jesteśmy gdzie jesteśmy (uśmiech)Najlepszy mecz?- Zawsze ten, który jest ostatni. Czyli ten zwycięski ze Stalą Rzeszów (uśmiech)Ostatnie chwile nie były jednak łatwe. Po zwycięstwie w Chojnicach prawie wszyscy odtrąbili sukces a tu Chojniczanka wygrała kolejny mecz z Poznaniu i zapaliła się pewnie panu czerwona lampka, że to jeszcze nie koniec.- Dokładnie. Po meczu w Chojnicach wiedziałem, że pod względem mentalnym jest to najtrudniejszy moment dla nas. Wiele osób podniosło już ręce do góry, a przecież w rozgrywce była nie tylko Chojniczanka ale i Wigry. Dlatego w sobotę byliśmy w pracy i oglądaliśmy jak Sokół Ostróda [rywal w ostatniej kolejce, przyp. aut.] gra z Hutnikiem Kraków. Byłem przekonany, że Chojniczanka wygra swój mecz, bardzo mocno na nas napierała. Mieliśmy swoje problemy, pięciu ludzi nie mogło zagrać, dlatego jestem szczęśliwy, że ci, którzy grali, tak świetnie wystąpili. Spisała się także ławka rezerwowych, dała pokaz ambicji.Co dalej? Czy przed pierwszą ligą trzeba będzie przebudować zespół?- Będziemy musieli się do niej gruntownie przygotować. Mam fantastycznych ludzi nad sobą. Usiądę z nimi będę rozmawiał długo o tym co będzie w pierwszej lidze. W poprzednich dwóch sezonach kluczowe mecze przegrywaliście. W tym - wygrane wysoko i pewnie. To kwestia mentalności?- To kwestia pracy. Ważne są umiejętności i świadomość. Jeśli w tej drużynie zawodnicy mają umiejętności to już dobrze. Ta drużyna nabrała tożsamości, piłkarze wiedzieli jak chcemy grać, mieliśmy szkielet taktyczny działań w ofensywie i defensywie. Być może łatwiej było wyjść z trudnego momentu dlatego, że ci piłkarze wiele po prostu umieją. A kiedy nam nie szło usłyszałem od przełożonych: "wszystko jest w twoich rękach. Ty to masz zrobić. Myśmy na ciebie postawili i my w ciebie wierzymy. Ty się nie martw: masz dobry zespół i dobrze pracujesz". To było dla mnie ogromne wsparcie. rozmawiał i notował: Paweł Czado