Trzeba wymyślić nowe rozgrywki klubowe, bo nie ma już takich, w których Argentyńczyk nie zdobyłby gola. 119 w Primera Division, 37 w Champions League, 17 w Pucharze Hiszpanii, 8 w Superpucharze, 2 na mundialu klubów i w piątek pierwszy w meczu o Superpuchar Europy. 24 godziny po odebraniu nagrody dla najlepszego gracza na kontynencie, 24-latek dał Barcelonie bramkę, asystę i kolejne trofeum w starciu z FC Porto. Meczu, który z każdą minutą stawał się dla obu stron bardziej prestiżowy. 40-letni Pep Guardiola (12 trofeów) wyprzedził Johanna Cruyffa na liście najbardziej utytułowanych trenerów Barcelony, tak jak 31-letni Xavi Hernandez (18) przeskoczył Guillermo Amora w kategorii najbardziej utytułowany piłkarz w historii klubu. Zespół z Katalonii zdobył swoje 76 trofeum wyprzedzając Real Madryt (75). To tylko statystyki pokazujące jednak w jak niezwykłym momencie znaleźli się barcelończycy. Zmęczeni dokonaniami Messiego działacze UEFA wybrali na gracza meczu o Superpuchar Andresa Iniestę. Faktycznie w przeddzień spotkania, na gali po losowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów, wyróżniony po raz kolejny Leo wspominał, że z trudem znajduje w domu miejsce na nowe trofea. Może i dobrze, że wszystko nie idzie mu tak samo gładko z reprezentacją Argentyny, bo pozycja Diego Maradony byłaby już dziś nie do utrzymania. A propos Diego, szef UEFA Michel Platini pochwalił się publicznie, że ani Maradona, ani Pele nie byli tak ochraniani przez sędziów, jak Messi. Wywołał tym sporo kontrowersji w Hiszpanii, potwierdzając w jakimś stopniu opinię Jose Mourinho, że cała Barcelona jest przez arbitrów "chroniona". Podpisał się pod tym obecny trener Porto Vitor Pereira zwracając uwagę, że gdyby takie starcie jak Abidala z Guarinem z 80. min przytrafiło się w przeciwnym polu karnym, z pewnością byłaby jedenastka. Barca wygrała jednak zasłużenie, a Cesc Fabregas znalazł się w raju po okresie czyśćca w Arsenalu. W Londynie nie zdobył trofeum w ciągu sześciu ostatnich lat, w Katalonii ma już drugie po ośmiu dniach pobytu. Nie licząc okraszonego golem spotkania z Napoli (5-0) w pojedynku o Puchar Gampera. Guardiola mógł pozwolić sobie na uwagę, że 12 tytułów na 15 możliwych do zdobycia w trzy lata, to "gruba przesada". Trener Barcy uciszył też kibiców swojego klubu, gdy z trybun stadionu w Monaco zaczynali wyśpiewywać ironiczne piosenki o Realu i Mourinho. Kapitan drużyny Xavi obiecał im kolejne trofea. Kto zatrzyma Katalończyków? Ten, kto pierwszy znajdzie formułę na Messiego? Minęło zaledwie 18 dni od powrotu z wakacji. Leo pojechał na nie po fatalnym występie Argentyny w Copa America i nie mógł się doczekać końca. Guardiola zmusił go jednak do odpoczynku, pozwalając tylko na indywidualne treningi ze specjalistą od przygotowania fizycznego. Na Santiago Bernabeu Messi wyruszył praktycznie prosto z plaży, a po kilku przebieżkach z wysiłku wymiotował. Nie pozwolił zdjąć się z boiska, zaliczając za chwilę asystę i gola. Rewanż na Camp Nou też był jego meczem (dwie bramki i asysta). Potem zagrał fragment spotkania z Napoli trafiając do siatki dwa razy, by wczoraj zdobyć gola i asystować przy bramce Fabregasa. Zazwyczaj trudno geniusz zamknąć w słowach. Z Messim nie ma problemu. Wystarczy przytoczyć cyfry. Żaden gol dla Barcelony w tym sezonie nie padł bez jego udziału (trzy spotkania, cztery bramki, trzy asysty). Przy tym nie były to starcia z Levante, czy Sportingiem Gijon, ale z Porto i Realem. Wielki rywal z Madrytu jest dla Argentyńczyka ulubionym wyzwaniem, w 14 spotkaniach wbił mu aż 13 bramek. Podobnie mogą czuć się fani Manchesteru United, których Argentyńczyk prześladuje w finałach Ligi Mistrzów. "No Messi, no problem" - napisała angielska prasa, gdy niedawno w spotkaniu towarzyskim zespół Aleksa Fergusona poradził sobie z Barceloną (Leo był wtedy na wakacjach). Jest wielu nieprzeciętnych graczy cierpiących na kompleks wielkich meczów. Messi nie ma z tym problemów. Trema dopada go dopiero na galach, gdy trzeba włożyć krawat i odbierać kolejne wyróżnienia. Na razie Argentyńczyka czekają jednak cztery miesiące luzu. Ogłoszenie wyników "Złotej Piłki 2011" dopiero w styczniu. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2128225">Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim</a>