Przypadek Adriena Rabiota jest szczególny. Wychowanek PSG, mimo wielokrotnych podchodów, nie zostanie w Paryżu, a jeśli klub nie zdoła go sprzedać jeszcze w styczniu, to na koniec sezonu odejdzie jako wolny zawodnik, za darmo. Na razie wszystko na to wskazuje, bo relacje między samym zawodnikiem (a także reprezentującą go matką) oraz klubem są więcej niż chłodne. Na dzisiaj wszystko wskazuje na to, że Rabiot jest skłonny przesiedzieć całą rundę na ławce albo nawet być odstawionym od składu (mówił o tym wprost dyrektor sportowy paryżan Antero Henrique) i latem przejść do Barcelony. Różne media, hiszpańskie i francuskie, wskazują, że porozumienie już jest zawarte, a pomocnik może skasować premię za podpis w wysokości ok. 10 milionów euro. Nie o pieniądze tu jednak tylko chodzi. Stosunki między PSG a Barceloną są w ostatnich latach niezwykle napięte. Przyczyniła się do nich oczywiście słynna remontada 6-1, ale to był dopiero początek wrogiego nastawienia. Potem były tajne negocjacje Katalończyków z Verrattim, wreszcie burzliwy i rekordowy transfer Neymara, za plecami władz Barcelony, bo paryscy szejkowie wykupili go, wpłacając ustaloną klauzulę. Gdyby teraz rzeczywiście doszło do transferu Rabiota, najzdolniejszego wychowanka PSG, do mistrza Hiszpanii, i to za darmo, byłby to duży cios wizerunkowy w drużynę z Paryża. A wszystko na to wskazuje. Przy okazji warto przypomnieć nieznane kulisy tej sprawy. Gdy pod koniec sierpnia, podczas losowania grup Ligi Mistrzów spotkali się w Monaco Eric Abidal i przedstawiciele PSG (dyrektor Jean-Claude Blanc i Antero Henrique), w ożywionej dyskusji nagranej kamerą z boku dyrektor sportowy Barcelony przekonywał, że chętnie kupiłby Rabiota. W tamtym czasie działacze z Paryża byli jednak pewni, że zdołają przekonać zawodnika do przedłużenia kontraktu. Dzisiaj robią wszystko, aby go sprzedać w styczniu i odzyskać w ten sposób część pieniędzy (realna wartość to 10-20 mln euro, biorąc pod uwagę obecny kontrakt obowiązujący tylko do czerwca), ale niewiele wskazuje, aby to się udało. Czy w zamian przyjdzie do Paryża Aaron Ramsey (Arsenal), któremu też kończy się kontrakt, więc nie będzie nic kosztował? Takie są ostatnie tropy, choć to tylko spekulacje. Gorących nazwisk, które mogłyby przejść już za kilka miesięcy do nowych klubów, jest dużo więcej. Kartę na ręku będzie miał wkrótce Dawid De Gea z Manchesteru United. Jego wartość to ok. 70 mln euro, a wśród chętnych rzekomo ma być Juventus. Gdyby okazało się to prawdą, nie byłaby to dobra informacja dla Wojciecha Szczęsnego, choć Polak wyrobił sobie bardzo dobrą opinię w Turynie w ostatnich dwóch latach. Z innych bramkarzy wolny będzie też Petr Cech z Arsenalu. Wśród obrońców nowego klubu mogą szukać: Dani Alves (PSG), David Luiz (Chelsea), Ashley Young (Manchester United), Diego Godin (Atletico), Toby Alderweireld (Tottenham) oraz Vincent Kompany (Manchester City). W pomocy też jest całkiem zacne towarzystwo. Ceskiem Fabregasem interesują się Monaco i Milan (dzisiaj jest wart ok. 25 mln euro), a Arjen Robben wyjedzie pewnie do ligi amerykańskiej (albo wróci do Holandii). Do wzięcia będą też Daniele De Rossi (Roma) oraz James Milner (Liverpool). Osobny przypadek to Franck Ribery. Wyrzucany już nieraz z Bayernu (bo coraz starszy, bo blokuje miejsce innym...), po ostatnim spotkaniu ligowym, w którym strzelił dwa gole, znowu dał powód do dyskusji, czy nie zostawić go na kolejny sezon. Wśród napastników kontrakty kończą się takim zawodnikom jak Olivier Giroud (Chelsea), Yacine Brahimi (Porto), Juan Mata (Manchester United), Mario Balotelli (Nice), Danny Welbeck (Arsenal) czy Daniel Sturridge (Liverpool). To będzie ciekawy okres transferowy. Remigiusz Półtorak