W poniedziałek wieczorem w Ieperlaan w Brukseli doszło do strzelaniny. Zginęły dwie osoby narodowości szwedzkiej - to kibice reprezentacji "Trzech Koron", którzy przybyli do stolicy Belgii na mecz swojej kadry. Sprawca uciekł i nie udało się go dotychczas złapać. Piłkarze po remisowej pierwszej połowie (1-1) zdecydowali się nie wychodzić na drugą odsłonę poniedziałkowego starcia. Tragedia przed meczem Belgia - Szwecja. Dwóch kibiców nie żyje W mediach społecznościowych pojawiają się nagrania ze zdarzenia. "Można na nich zobaczyć, jak mężczyzna strzela z dużej broni" - przekazała AP. Według lokalnych mediów napastnik oddał strzały z karabinu automatycznego. Natomiast "Le Soir" podał, że napastnik uciekł z miejsca zdarzenia. Służby nie informują o motywie sprawcy. Pojawiają się doniesienia, że policja bierze pod uwagę atak terrorystyczny. Według świadków, zamachowiec poruszający się w odblaskowej kamizelce budowlanej, zaczął wykrzykiwać "Allahu Akbar" i z broni podobnej do Kałasznikowa zacząć oddawać strzały w kierunku pieszych. "Zginęły dwie osoby. Obie w koszulkach reprezentacji Szwecji" - piszą belgijskie media. Sieć obiegło nagranie, na którym zamachowiec po oddaniu serii strzałów odjeżdża na skuterze. Mimo charakterystycznego ubioru, zamachowcy nie udało się schwytać. "Strzelanina nastąpiła w czasie zwiększonej czujności służb związanej z trwającą wojną Izrael-Hamas, która zwiększyła napięcie w kilku krajach europejskich. W tym samym czasie stolica Belgii stała się miejscem wzmożonych ataków przemocy związanych ze zwiększającym się międzynarodowym handlu narkotykami" - podała AP. Maciej Słomiński, INTERIA