Paulina Maciążek udzieliła wywiadu portalowi "Goal.pl", w którym opowiada o sytuacji z niedzielnego wieczoru i wcześniejszej relacji z portugalskim trenerem. Skarży się ona, że Feio wielokrotnie w sposób wulgarny ją obrażał. Według Maciążek niechęć trenera do jej osoby była całkowicie nieuzasadniona - ona sama nie uważa, że zrobiła w przeszłości coś, przez co Feio mógł uznać ją za swojego wroga. Rzeczniczka prasowa Motoru potwierdziła, że awantura pomiędzy Feio a Tomczykiem była efektem wstawienia się prezesa za nią po konferencji prasowej. Tomczyk miał powiedzieć, że nie będzie tolerował zachowania Portugalczyka względem Maciążek. Później wywiązała się awantura, w wyniku której działacz trafił do szpitala z rozciętym łukiem brwiowym. Przerażające kulisy awantury w Motorze Lublin - Korzystając z okazji, sprostuję jedną rzecz - to nie był cios tacą, a plastikową kuwetą na dokumenty. Trener rzucił tą kuwetą, a jej kant uderzył w twarz prezesa. Dosłownie kilka centymetrów od oka. Czoło się rozcięło, pojawiła się krew, a prezes pojechał do szpitala - zdradziła. Paulina Maciążek w dalszej części rozmowy z portalem "Goal.pl" powiedziała, że napięta atmosfera miała swój początek się w dniu, w którym Motorowi nie udało się rozegrać sparingu na głównej płycie. Nie chciała jednak zacytować słów Feio, które po tym wydarzeniu skierował w jej stronę. - Nie chcę cytować. To nie było nic miłego. Przekleństwa w moją stronę, obraźliwe słowa. Wszystko w krzyku, połączone z wymachiwaniem rękami. Powiedziałam prezesowi, że ja się takich wybuchów i zachowania trenera zwyczajnie boję - opowiada Maciążek. Na sam koniec kobieta podzieliła się pozytywnymi wieściami na temat stanu zdrowia prezesa Tomczyka. Jego rana została pomyślnie zaszyta i nie doznał on żadnych dodatkowych wewnętrznych obrażeń.