Ronaldo strzelił do tej pory 112 goli w 281 występach w MU. Nieźle jak na bocznego pomocnika, naprawdę nieźle. Klub z Manchesteru zrobił z niego najpierw piłkarza, potem dobrego gracza, ostatnio futbolistę światowego formatu. Nadal jest młody, ma dopiero 24 lata, a już posmakował mistrzostwa Anglii i triumfu w Lidze Mistrzów. Osiągnął sporo i nie chce już walczyć o to samo w Anglii. Chce uznania iberyjskiej publiczności, chce wiwatów jakie miewa zwycięski torreador. To mnie nie dziwi, jest Portugalczykiem, Iberyjczykiem. Ten sezon ma słabszy. Wcześniej był kontuzjowany, teraz strzelił 20 goli, w poprzednich rozgrywkach 42. To regres, zespół i on nie mogą odnaleźć poprzedniej formy, gra bez błysku. Nie cieszy się już tak szczerze jak kiedyś. Chociaż ma umowę do 2012 roku w lecie pewno odejdzie za rekordowe 75 mln funtów. Rodzina Glazerów, właścicieli MU, nie pogardzi taką kwotą w czasach kryzysu finansowego i swoich nieudanych inwestycji w USA. Alex Ferguson jeszcze mówi, że Ronaldo jest nie do sprzedania za żadne pieniądze, lecz nie wystarczy mówić. Życie toczy się już innym rytmem i wiele wskazuje na to, że MU szukać musi nowej gwiazdy, nowego idola na najbliższe lata. Nie ma takiej w swojej drużynie, chyba nie zostanie nim transferowy cel Diabłów - Antonio Valencia z Wigan. Liga angielska straci niebanalną postać. Jak długo jednak da się tak robić - grać w MU a myśleć ciągle o Realu? Sezon, nie dłużej. I kto tu mówi o kontraktowym niewolnictwie? Wielcy piłkarze zawsze odejdą jeśli będą tego chcieć i zawsze tak czynili. Niewolnikami umów pozostają piłkarze mali, nieistotni, o których nikt się nie chce bić. Jeśli na stole leży 75 mln funtów niewolnik staje się panem sytuacji, torreadorem uwielbianym przez tłumy, kimś większym od klubu, od ligi. Forsę ze stołu się zabiera, wymyśla jakąś bajeczkę dla gawiedzi i rzuca ochłap w postaci transferu innego byczka. Show musi trwać? Krzysztof Mrówka