Francuzi nie przestraszyli się wielkich nazwisk i wyrzucili Real za burtę Ligi Mistrzów już w 1/8 finału. Olympique Lyon przed własną publicznością wygrał 1-0, a w środę w Madrycie zremisował 1-1. Finał Ligi Mistrzów, który 22 maja zostanie rozegrany na Santiago Bernabeu, będzie wyjątkowo smutny dla fanów Realu. Presja towarzyszy zawsze szkoleniowcom Realu. Dla obecnego trenera Manuela Pellegriniego jest jednak większa niż zwykle. Prezes Florentino Perez sprowadził na Santiago Bernabeu Cristiano Ronaldo, Kakę, Karima Benzemę i innych. Pellegrini miał stworzyć z konstelacji gwiazd zespół, który odniesie sukces. Okazało się jednak, że ogromne pieniądze wydane na transfery, to nie wszystko. Pellegrini zdaje sobie sprawę, że po odpadnięciu w 1/8 finału Ligi Mistrzów, jego posada wisi na włosku. "Pierwszą osobą odpowiedzialną jest trener. Moja przyszłość jest w rękach zarządu klubu" - powiedział trener Realu. "Ambicją nas wszystkich było dotarcie do finału rozgrywek. Pożegnanie z Ligą Mistrzów w tej fazie jest bardzo bolesne. Otrzymaliśmy cios, ale musimy się szybko podnieść, by wygrać ligę" - dodał Pellegrini. "Jesteśmy wściekli" - stwierdził bramkarz "Królewskich" Iker Casillas. "Proszę kibiców o wybaczenie. Musimy wziąć odpowiedzialność za to co się stało na swoje barki" - podkreślił Casillas. Guti, który trzy razy wygrywał Ligę Mistrzów (1998, 2000 i 2002), uważa, że Real powinien grać bardziej zespołowo, a nie liczyć na indywidualności. "Wstyd. W najważniejszych meczach nie potrafimy "dobić" przeciwnika. Cóż, teraz trzeba skupić się na lidze" - wyznał Guti. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Katastrofa Realu! Znów za burtą Ligi Mistrzów! Śmierć kliniczna Realu Madryt