FC Barcelona kolejny rok z rzędu przygotowuje się do sezonu w Stanach Zjednoczonych. Zespół wybrał się na Zachodnie Wybrzeże, gdzie trenuje i bierze udział w sparingach. Pierwszy mecz Katalończycy mieli rozegrać w niedzielę rano polskiego czasu. Na kilka godzin przed planowanym pierwszym gwizdkiem pojawił się jednak niespodziewany komunikat. Według katalońskich dziennikarzy problemy żołądkowe miały dotknąć nawet około 15 graczy "Dumy Katalonii". W oświadczeniu naturalnie nie wskazano, o których konkretnie futbolistów tu chodzi - polscy sympatycy futbolu zaczęli więc się zastanawiać, czy choroba nie dotknęła chociażby Roberta Lewandowskiego. Ustalenia Dariusza Farona, dziennikarza portalu WP SportoweFakty, były optymistyczne. Sztab współpracowników "Lewego", z którym z którym kontaktował się żurnalista, twierdzi, iż kapitan polskiej kadry czuł się dobrze i wszelkie problemy zdrowotne na szczęście go ominęły. Barcelona dodała nagranie z "Lewym", fani zachwyceni. Wystarczyło jedno słowo Nie zmieniło to jednak faktu, że kibice musieli obejść się smakiem. Joan Laporta jeszcze w niedzielę uciął wszelkie spekulacje, tłumacząc, że meczu z Juventusem nie da się przełożyć. Jak stwierdził prezydent Barcelony - najzwyczajniej nie ma na to czasu w napiętym grafiku klubu w Stanach Zjednoczonych. FC Barcelona ma pecha. Kolejne problemy w USA Zespół skupił się więc na przygotowaniach do meczu z Arsenalem, zaplanowanego na czwartkowy poranek polskiego czasu. Piłkarze, których dotknął wirus, wrócili do zdrowia, dzięki czemu można było skompletować kadrę. Wydawało się, że nic już nie stanie na przeszkodzie, aby rozegrać spotkanie towarzyskie, tymczasem... nic bardziej mylnego. Starcie miało rozpocząć się o 4:30, a niewiele wcześniej oba kluby poinformowały w mediach społecznościowych o opóźnieniu. Komunikaty były bardzo lakoniczne. Wiele źródeł podało, że powodem zmiany godziny było późne dotarcie drużyny Arsenalu na stadion. Tymczasem Kaya Kaynak z portalu "Football London" zasugerował, że może chodzić o nie najlepszy stan murawy, który organizatorzy starali się w ekspresowym trybie poprawić. Jakub Żelepień, Interia