<a class="db-object" title="Brazylia" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-brazylia,spti,9070" data-id="9070" data-type="t">Brazylia</a> jechała do Kataru jako jeden z faworytów do złota. Trzy lata temu "Canarinhos" wygrali Copa America, a ciągłość pracy <a class="db-object" title="Tite" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-tite,sppi,35841" data-id="35841" data-type="p">Tite</a> pozwalała wierzyć, że drużyna działa jak dobrze naoliwiona maszyna. Pobieżne nawet przejrzenie kadry również dawało do myślenia - zwłaszcza jeśli chodzi o siłę ofensywną. W fazie grupowej Brazylia imponowała. Zespół grał z polotem i fantazją, ale jednocześnie odpowiedzialnie w defensywie. Wyglądało też na to, że panuje doskonała atmosfera, a wspólne tańce mogły ją tylko dodatkowo nakręcać. W pierwszym spotkaniu fazy pucharowej również wszystko poszło po myśli pięciokrotnych mistrzów świata - pokonali 4:1 <a class="db-object" title="Korea Południowa" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-korea-poludniowa,spti,10172" data-id="10172" data-type="t">Koreę Południową</a> i w znakomitych nastrojach awansowali do ćwierćfinału. Tite napadnięty na ulicach Rio de Janeiro W walce o strefę medalową rywalem Brazylijczyków była <a class="db-object" title="Chorwacja" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-chorwacja,spti,1596" data-id="1596" data-type="t">Chorwacja.</a> Choć po poprzednim mundialu nikt nie lekceważy "Vatrenich", to jednak w roli faworytów stawiano Brazylię. Tymczasem po 120 minutach gry było 1:1, a w rzutach karnych - jak zwykle zresztą - lepsi okazali się podopieczni <a class="db-object" title="Zlatko Dalic" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-zlatko-dalic,sppi,34397" data-id="34397" data-type="p">Zlatko Dalicia</a>. Chorwaci wytrzymali próbę nerwów, w przeciwieństwie do Brazylijczyków, którzy popełniali więcej błędów. Poza tym kapitalnymi interwencjami popisywał się <a class="db-object" title="Dominik Livakovic" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-dominik-livakovic,sppi,1307" data-id="1307" data-type="p">Dominik Livaković</a>, który na przestrzeni całego turnieju wyrósł na jedną z jego największych gwiazd - przynajmniej na swojej pozycji. Dwie godziny po odpadnięciu z mundialu Tite oficjalnie zrezygnował z funkcji selekcjonera. - Cykl się skończył, a ja zapowiadałem to półtora roku temu i dotrzymałem słowa. Nie możemy robić dramatu. Są inni wielcy profesjonaliści, którzy mogą mnie zastąpić - powiedział trener. Szkoleniowca emocjonalnie żegnali w mediach społecznościowych jego podopieczni. Najwięcej w Brazylii mówiło się o wpisie <a class="db-object" title="Neymar" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-neymar,sppi,2330" data-id="2330" data-type="p">Neymara</a>. "Znałem cię jako trenera i wiedziałem, że jesteś bardzo dobry, ale jako osoba jesteś świetny!" - zaznaczył gwiazdor <a class="db-object" title="PSG" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-psg,spti,3378" data-id="3378" data-type="t">PSG.</a> Pomimo ogromnej sympatii i wsparcia ze strony zawodników, decyzja selekcjonera była nieodwołalna. Jego sześcioletnia kadencja (przejął kadrę w 2016 roku z rąk <a class="db-object" title="Dunga" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-dunga,sppi,60018" data-id="60018" data-type="p">Dungi)</a> dobiegła końca, a sam zainteresowany wrócił do ojczyzny. W Rio de Janeiro w sobotni poranek spotkała go przykra sytuacja. Jak donosi brazylijskie "O Globo", 61-latek został napadnięty o 6 rano podczas spaceru. Napastnik zerwał łańcuszek z jego szyi łańcuszek i głośno wyraził swoje niezadowolenie z postawy reprezentacji na mundialu w Katarze. Trenerowi, według brazylijskich mediów, nic się na szczęście nie stało. Brazylia czeka na szósty tytuł mistrzowski od 2002 roku. Najbliższą szansę na dołożenie kolejnej gwiazdki zespół będzie miał w 2026 roku w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku. Jakub Żelepień, Interia