Real Madryt był niekwestionowanym faworytem meczu o półfinał Pucharu Króla. By dodać konfrontacji nieco dramaturgii, hiszpańskie media przypominały ku przestrodze, że w tym sezonie piłkarze Leganes potrafili już wygrać z Atletico Madryt i z Barceloną na jej terenie. Podkreślano również, że "Królewscy" w sześciu ostatnich edycjach Copa del Rey żegnali się z rozgrywkami właśnie na szczeblu ćwierćfinałowym. Nagie fakty nie pozwalały jednak przesadnie zaklinać rzeczywistości. Real to aktualny mistrz Hiszpanii i lider tabeli La Liga, a w jesiennym starciu wygrał gładko z Leganes 3:0 na jego terenie. W dodatku teraz mierzył się z drużyną, która w ligowej stawce figuruje ledwie dwa punkty nad strefą spadkową. Flick zmienił decyzję ws. Szczęsnego, w Hiszpanii wybuchła burza. Hamulce puściły kompletnie Real zadaje dwa ciosy i... zasypia. Piłkarze Leganes nie klękają przed mistrzem Tymczasem w pierwszych kilkunastu minutach to gospodarze bliżsi byli objęcia prowadzenia. Już w drugiej minucie Diego Garcia uderzył tuż obok słupka, a kwadrans później centymetrów do szczęścia zabrakło Oscarowi Rozdriguezowi. Real odpowiedział tylko kąśliwym strzałem Endricka, ale na posterunku czuwał Juan Soriano. Po 18 minutach było już jednak 0:1. W pole karne rywala dynamicznie wpadł Luka Modrić, uderzył w niesygnalizowany sposób niskim półwolejem i za moment odbierał gratulacje. W klubowych kronikach zapisuje kolejną kartę piłkarskiej długowieczności - trafił do siatki w wieku 39 lat i 149 dni. Siedem minut później Endrick skorzystał z niefortunnego zagrania jednego z rywali i z kilku metrów podwyższył prowadzenie gości. Wydawało się, że losy spotkania są rozstrzygnięte. Ale raptem miało się okazać, że... nie tym razem. Kontaktowa bramka dla Leganes padła jeszcze przed przerwą. Niezawodnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Juan Cruz. Kibice "Królewskich" mieli prawo wierzyć, że to jedynie trafienie honorowe, ale i tym razem srogo się mylili. Po zmianie stron nie minął kwadrans i zrobiło się 2:2. Na listę strzelców ponownie trafił Juan Cruz. W tej sytuacji miał mnóstwo szczęścia - po jego uderzeniu futbolówka odbiła się jeszcze od jednego z defensorów Realu i kompletnie zmyliła stojącego między słupkami Andrija Łunina. Drużyna Carlo Ancelottiego nie miała najmniejszej ochoty na dogrywkę. Przypuściła szturm na bramkę rywala, ale w decydujących momentach brakowało precyzji. Vinicius Junior trafił tylko w słupek, Brahim Diaz obił poprzeczkę. Kiedy wydawało się, że trzeba będzie rozegrać dodatkowe 30 minut, do siatki głową trafił wprowadzony z ławki rezerwowych Gonzalo Garcia. To była ostatnia akcja meczu, trzecia minuta doliczonego czasu gry. Real tym razem zagra w półfinale Pucharu Króla.