Była 45. minuta gry, gdy Monsef Bourezza skorzystał z upadku jednego z rywali i z piłką przy nodze pomknął w kierunku bramki Subbiano. Wydawało się, że akcja może zakończyć się bramką dla Pontassieve. Ale tylko przez moment. Na murawę wpadł trener gości Alessio Guidotti i powalił napastnika gospodarzy, "kasując" w ten sposób groźny kontratak przeciwnika. Zaraz potem uniósł ręce w geście niewinności i pojednania. Arbiter spotkania nie wahał się jednak ani sekundy - od razu sięgnął po czerwoną kartkę. Gorąco wokół Szczęsnego. Legenda Juventusu uderza. "Zrobiłbym wszystko" Guidotti kompromituje pracodawcę, ale zachowa posadę. "Klub jest głęboko zasmucony" Mecz, zakończony ostatecznie rezultatem 0:0, rozgrywano w niedzielę. Nazajutrz władze Subbiano wydały oświadczenie dotyczące haniebnego incydentu. Treść opublikowanego komunikatu zaskakuje. Wbrew prognozom włoskich mediów Guidotti nie zostanie zwolniony z posady. "Klub jest głęboko zasmucony tym, co wydarzyło się podczas meczu Pontassieve - Subbiano. Pewne incydenty nigdy nie powinny się zdarzyć, a my z pewnością jesteśmy pierwszymi, którzy są tym poirytowani. Wszyscy jesteśmy kibicami piłki nożnej, którzy przychodzą oglądać mecze, napędzani pasją. Uzyskanie w ten sposób przewagi jest niesprawiedliwe i zasługuje na karę" - to początkowy fragment oświadczenia. "Jednocześnie jednak jesteśmy przekonani, że nie był to incydent z użyciem przemocy, a jeszcze bardziej jesteśmy przekonani, że nasz trener, Guidotti, jest pierwszym, który tego żałuje. Niewiele więcej można dodać. Mamy nadzieję, że ton rozmów będzie łagodniejszy, gdyż do tej pory był on równie nieprzyjemny, jak sam incydent" - czytamy dalej. Teraz piłka jest po stronie komisji dyscyplinarnej ligi. Wszystko wskazuje na to, że Guidotti zachowa piastowane stanowisko. Surowych sankcji regulaminowych nie uda mu się raczej uniknąć.