O angielskiej lidze mówi się, że jest najbogatsza i tu płaci się zawodnikom najwięcej. Potwierdzają to też statystyki. W krajowym rankingu UEFA Anglia zajmuje pierwsze miejsce, a w czołowej dwunastce rankingu klubowego jest aż pięciu przedstawicieli Premier League. I rzeczywiście angielskie kluby dominują w europejskich pucharach. Może poza Ligą Mistrzów, w której niedościgniony jest Real Madryt, choć w ostatnich siedmiu edycjach tych rozgrywek aż pięć razy w finale zagrała drużyna z Anglii. Zdarzało się też, że decydujące spotkania europejskich pucharów były wewnętrzną sprawą angielskich klubów. Tak było w sezonie 2018/2019. W finale Ligi Mistrzów Liverpool poradził sobie z Tottenhamem, a Ligę Europy wygrała Chelsea po zwycięstwie nad Arsenalem. Dwa lata później klub ze Stamford Bridge triumfował w Lidze Mistrzów - pokonał Manchester City. W lidze Europy Manchester United po rzutach karnych uległ Villarreal. W tym sezonie angielskie kluby mogą nawet sięgnąć po wszystkie trzy puchary. W półfinale każdych rozgrywek mają przedstawiciela, a w Lidze Europy nawet dwóch. W tym gronie są drużyny, których gablota z trofeami międzynarodowymi jest wyjątkowo pusta. Arsenal ostatni raz puchar wzniósł w 1994 roku, kiedy wygrał Puchar Zdobywców Pucharów. Potem trzy razy zagrał w finałach - Ligi Mistrzów (2006) i Ligi Europy (2000 i 2019), ale wszystkie przegrał. Teraz już sam awans na mecz, który zostanie rozegrany w Monachium na Allianz Arena, będzie wielkim sukcesem, bo pierwsze spotkanie półfinału londyńczycy przegrali u siebie z Paris Saint Germain 0:1. Finał Ligi Europy może być wewnętrzną sprawą angielskich zespołów. W półfinałach będą faworytami. Tottenham Londyn zmierzy się z norweskim Bodo/Glimt, a Manchester United z hiszpańskim Athletic Bilbao. Obie drużyny dość długo czekają na triumf w europejskich pucharach. Zwłaszcza dotyczy to Tottenhamu - ostatni taki sukces odniósł w 1984 roku, kiedy wygrał Puchar UEFA. Potem dopiero w 2019 roku zagrał w finale Ligi Mistrzów (porażka z Liverpoolem). Nic więc dziwnego, że klub z północnego Londynu jest obiektem żartów. Zwłaszcza że na krajowym podwórku na mistrzostwo Anglii czeka jeszcze dłużej - ostatnie zdobył w 1961 roku. Manchester United na międzynarodowe trofeum nie czeka bardzo długo - w 2017 roku wygrał Ligę Europy (finalista z 2021 roku), ale po trwającej 27 lat erze sir Aleksa Fergusona oczekiwania w klubie i kibiców są dużo, dużo większe. Od odejścia Szkota w 2013 roku, zespół nie zdobył ani razu mistrzostwa Anglii, a w Lidze Mistrzów najdalej dotarł do ćwierćfinału. W tym czasie miał już dziesięciu szkoleniowców. Zwycięstwa w Pucharze Anglii czy Pucharze Ligi to za mało na ambicje klubu. W tym gronie najlepiej wygląda Chelsea Londyn. W 2019 roku wygrała Ligę Europy, a dwa lata później Ligę Mistrzów. Z drugiej strony na mistrzostwo Anglii czeka osiem lat, a w poprzednim sezonie zajęła dopiero szóste miejsce i musiała grać w najmniej prestiżowym z europejskich pucharów - Lidze Konferencji. I poszło jej na tyle dobrze, że jest w półfinale. Zmierzy się w nim z teoretycznie najsłabszym rywalem - szwedzkim Djurgarden. W drugiej parze Betis Sewilla zagra z Fiorentiną. Jest więc duża szansa na awans do finału, a triumf zapewniłby jej grę w Lidze Europy. W Premier League Chelsea nie jest jeszcze pewna, czy zajmie miejsce gwarantujące występy w pucharach. Jest piąta, co daje prawo gry w Lidze Mistrzów, ale za plecami ma blisko dwóch innych rywali.