Do tej pory mówiło się o tym stosunkowo niewiele. Przez lata Wojciech Szczęsny był zawodnikiem drużyn ze europejskiego topu, a jego pozycja w drużynie narodowej nie podlegała dyskusji. Łatwo umykał fakt, że każdy start w europejskich pucharach kończył się niepowodzeniem. Być może jeszcze niedawno większość kibiców nie potrafiłaby odpowiedzieć na pytanie, ile razy Szczęsny dotarł do półfinału Ligi Mistrzów. Prawidłowa odpowiedź: zero. Przed szansą występu na tym szczeblu rywalizacji staje dopiero teraz, na ostatniej prostej przed sportową emeryturą. Wpadka Szczęsnego, dwa dni później Barcelona ujawnia. Jasny sygnał ws. ter Stegena Szczęsny może przejść do historii. Na horyzoncie Allianz Arena w Monachium Ostatniego dnia kwietnia Barcelona rozegra na swoim terenie pierwszy mecz z Interem Mediolan. Rewanż odbędzie się 6 maja w stolicy Lombardii. Polski bramkarz wybiega jednak myślami dalej - już do finału w Monachium (Allianz Arena, 31 maja). Triumf w Champions League postawiłby w CV Szczęsnego brakującą pieczęć. Polak w dorobku ma w sumie 12 trofeów. Do tej pory nie zdobył jednak niczego na arenie międzynarodowej. Z Arsenalem dwa razy wygrywał FA Cup i sięgnął po Superpuchar. Z Juventusem - po trzy tytuły mistrza kraju, dokładając do tego trzy triumfy w Coppa Italia i dwa Superpuchary. A w styczniu tego roku świętował pierwsze trofeum z Barceloną - też Superpuchar. Wiadomo już, że Szczęsny chce zostać w katalońskim klubie na kolejny sezon, ale realna perspektywa wygrania Ligi Mistrzów może ponownie nie zaistnieć. Niewykluczone, że pierwsza i ostatnia szansa pojawia się właśnie teraz. Do zdrowia wrócił Marc-Andre ter Stegen i dzisiaj nikt już nie zagwarantuje Polakowi miejsca między słupkami w cyklu 2025/26. Do tej pory klubowy Puchar Europy miało okazję wznieść trzech polskich golkiperów. Pierwszy uczynił to Józef Młynarczyk w barwach FC Porto (1987), później Jerzy Dudek w bluzie Liverpoolu (2005) i wreszcie Tomasz Kuszczak jako rezerwowy gracz Manchesteru United (2008). Tylko dwaj pierwsi byli już wtedy w czwartej dekadzie życia. Ale nikt nie czekał tak długo jak Szczęsny, który w miniony piątek skończył 35 lat. Teraz może zostać pierwszym bramkarzem w historii, który wygra Ligę Mistrzów siedem miesięcy po powrocie z piłkarskiej emerytury.