Kongres w Rwandzie zdecydował, że dotychczasowy przewodniczący, Gianni Infantino, pozostanie na swoim stanowisku na kolejną kadencję. Ta decyzja nie budzi większych zaskoczeń. Szwajcar w wyborach nie miał żadnego poważnego kontrkandydata, a jego wybór popierała znaczna część federacji z całego świata. Infantino przystępuje do ataku. "Dlaczego jesteście tacy wredni?" Wybór Gianniego Infantino na kolejną kadencję był w zasadzie czystą formalnością. Był on wszak jedynym poważnym kandydatem i cieszył się poparciem lwiej części głosujących federacji. Przed wyborami jedynie Norwegia stała w opozycji do Szwajcara. Wszystko przebiegło w atmosferze, jak śpiewał klasyk "wzajemnego zrozumienia", jednak później Infantino przystąpił do ataku i rozpoczął tyradę, w której uderzył w media, zanim którykolwiek z dziennikarzy zdążył zadać mu jakiekolwiek pytanie. Jego monolog trwał bardzo długo, a Infantino, w swoim stylu, kreował się na ofiarę medialnej podłości, która walczy o dobro futbolu na świecie. - Rok temu czułem, że muszę bronić mundialu w Katarze, teraz czuję, że muszę bronić FIFA - rozpoczął nowy-stary prezydent światowej federacji. - Nie rozumiem, dlaczego jesteście tacy wredni? FIFA nie chodzi o pieniądze, chodzi o piłkę nożną. Jednak potrzebujemy pieniędzy na rozwój piłki - grzmiał Infantino. - Nie kradniemy, nie zarabiamy - dodawał. Czytaj także: Putin, Katar i "Łysy z UEFA". Kontrowersyjny Infantino wciąż u szczytu Infantino już przebił Blattera? Przewodniczący FIFA w swoim stylu obsztorcował media, ponownie pokazując, że jest w FIFA panem i władcą. Kiedy Gianni Infantino przejmował w 2016 roku funkcję przewodniczącego FIFA, wydawało się, że ma przed sobą łatwe zadanie - wystarczyło po prostu nie stać się drugim Seppem Blatterem, skompromitowanym i masowo krytykowanym poprzednikiem. Po siedmiu latach u steru światowej organizacji - i wyborze na kolejną kadencję w roli jej przewodniczącego - trudno nie odnieść wrażenia, że dawny "Łysy z UEFA" przebił Szwajcara pod względem kiepskiego PR. Mimo to nadal cieszy się poparciem środowiska, a przynajmniej działaczy, którzy wciąż na niego głosują. A może raczej boją się mu sprzeciwiać, co zresztą było widać przy wyborze kontrkandydata. Na krótko przed wyborami wydawało się, że jedynym kontrkandydatem Infantino w walce o prezydenturę będzie Ramon Vega - jego rodak, który w przeszłości był kapitanem reprezentacji Szwajcarii. Były zawodnik Tottenhamu musiał zapewnić sobie jawne poparcie od przynajmniej pięciu związków. Federacje wiedziały, że to wiąże się ze sprzeciwem wobec zdecydowanego faworyta, Gianniego Infantino, i ewentualnymi konsekwencjami w przyszłości. Ostatecznie kandydatura Vegi nie doszła do skutku.