Marian Janoszka kończy dziś 60 lat. Jego udziałem stała się jedna z najbardziej niecodziennych karier w śląskiej piłce ostatnich lat. Janoszka prawie do trzydziestki nie ruszał się z rodzinnego Radzionkowa bo tam czuł się najlepiej. Futbolowa Polska usłyszała o nim kiedy jego rówieśnicy powoli kończyli już grę! Czarodziejska głowa Janoszki W latach 80. w niższych klasach zdobywał dla Radzionkowa (śląskie miasto koło Bytomia) potężną ilość bramek. Wydawało się jednak, że nie osiągnie ponadlokalnej sławy i bożyszcza "Cidrów" (przydomek Ruchu). Ale tak mu dobrze było, że nie zamierzał skorzystać z ofert kilku klubów grających wyżej (Stali Mielec, bytomskich Polonii i Szombierek). Dopiero mając 29 lat wyjechał do małego klubu Senftenberg koło Chociebuża, grającego wówczas w II lidze jeszcze enerdowskiej. Nie pograł tam długo, bo zbankrutowała tamtejsza kopalnia węgla brunatnego. Wrócił do Radzionkowa, ale już nie na długo, bo zainteresował się nim Marian Dziurowicz i jego GKS Katowice. Zinedine Zidane w szoku Pomysł ściągnięcia snajpera po trzydziestce na Bukową wydawał się kontrowersyjny, ale wypalił. Już w ligowym debiucie "Ecik" - bo tak wszyscy na niego wołali (potem na jego syna Łukasza, który gra dziś w Ruchu Chorzów) przywalił takiego gola Lechowi w Poznaniu, że nie było co zbierać: uderzył w swoim stylu, głową, zza linii pola karnego. Strzał głową to zawsze była jego wizytówka: piłka wpadała do bramki zarówno po soczystych uderzeniach czołem jak i niby przypadkowo odbijając się od potylicy. Pyszną anegdotą jest historyjka jakoby stał przed lustrem poprawiając fryzurę i szepcąc do siebie: "Takie coło to ma ino Pele i jo". Najlepszy sezon zanotował w sezonie 1993/94 kiedy zdobywał w lidze gola prawie co drugi mecz (14 goli w 33 meczach). Z GieKSą grał też w Pucharze UEFA. Kiedy katowiczanie eliminowali Bordeaux (z trzema późniejszymi mistrzami świata - Zinedinem Zidane, Christopherem Dugarry i Bixente Lizarazu) miał szepnąć do narzekającego na twardą grę Zizou - "skońc knolić ino zocnij grać!" Gra do pięćdziesiątki Lata jednak leciały: kiedy "Ecik" miał 34 lata wrócił do Radzionkowa i grał tam kolejne... osiem sezonów, w tym trzy w ekstraklasie! Kiedy Ruch awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej pojechałem do Radzionkowa. Ówczesny trener Andrzej Płatek (ojciec Artura Płatka, dziś dyrektora sportowego Górnika) opowiadał mi o swoich piłkarzach. O Janoszcze powiedział tak: - Marian to prawdziwy autorytet i duchowy przywódca zespołu. Potrafi zawsze znaleźć się w najbardziej właściwym miejscu i strzelić gola. Często decyduje o wyniku. Znakomicie gra głową. W debiucie Ruch ograł wielki Widzew aż 5:0, a miasteczko oszalało ze szczęścia. A przecież jeszcze przed meczem Janoszka - jak opowiadał mi po latach - rozmawiał z kolegami w szatni. " Martwiliśmy się żeby blamażu nie było, żeby nas nie złapali i nie zniszczyli. Ale jak wyszło się na boisko to strach minął". W Ruchu gra do czterdziestki, ale potem - jako że nigdy nie ma problemów z przemianą materii - gra jeszcze w... czterech śląskich klubach!. Strzela gole dla Sparty Lubliniec, GKS-u Tychy, Strażaka Mierzęcice i Dramy Zbrosławice. Schodzi z boiska w wieku 49 lat! Odbija się to na zdrowiu. W 2017 wstawili mu endoprotezę kolana. Nigdy nie gwiazdorzy, to nie leżało w jego naturze. Kiedy rozmawiałem z nim po meczu z okazji stulecia Ruchu Radzionków w 2019 roku rozczulił mnie. Kiedy spytałem go dlaczego nie zagrał z dychą na plechach, jak zawsze lecz z dziewiątką, odparł z niewymuszoną szczerością: - Bo dziesiątka jest zastrzeżona. Zdziwiłem się. - Ale przecież zastrzeżona dla pana! - No tak, ale z tego kompletu, w którym zagraliśmy nie było dziesiątki.***Sto lat, Ecik! Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!