Legia Warszawa całkiem nieźle rozpoczęła sezon. Początek rozgrywek zagwarantował wicemistrzom polski grę w Lidze Konferencji Europy po bardzo emocjonującej drodze eliminacyjnej. Jednocześnie w tym samym czasie "Wojskowi" bardzo dobrze radzili sobie w polskiej PKO Ekstraklasie, co nie zawsze było normą. Początek w samej Lidze Konferencji również do nieudanych nie należał. Dobre informacje dla Michała Probierza. Gwiazda reprezentacji Polski gotowa do gry Legia wygrała najpierw z Aston Villą, co było sensacją. Później nadszedł czas na porażkę z AZ Alkmaar, a na koniec października zwycięstwo ze Zrinjskim Mostarem. Sześć punktów po trzech meczach to naprawdę przyzwoity wynik. Kluczowy dla awansu wydawał się więc czwarty mecz, a więc rewanż z Bośniakami. W chłodnej jesiennej aurze faworytem wydawała się oczywiście Legia. Szybkie prowadzenie Legii Warszawa. Pierwszy taki gol w sezonie Od pierwszego kopnięcia piłki w Warszawie widać było, że to Legia jest drużyną mocniejszą i to jej bardziej zależy na tym, aby otworzyć wynik meczu na swoją korzyść. Nie trzeba było długo czekać na pierwszego w tym pojedynku. Legia przełamała swoistą klątwę z tego sezonu. "Wojskowi" bowiem pierwszy raz wykorzystali atut stałego fragmentu gry pod bramką rywali, jakim jest rzut rożny. Dramat Neymara. Najpierw bandyci chcieli uprowadzić jego córkę, a teraz to W zamieszeniu w polu karnym gości najlepiej odnaleźli się Tomas Pekhart i Rafał Augustyniak. Ten pierwszy bardzo przypadkowo, ale jednak, asystował, a środkowy obrońca bez zastanowienia huknął z woleja. Piłka przełamała ręce próbującego interweniować bramkarza i wpadła do siatki. 1:0 od 14 minuty spotkania z pewnością pozwalała się piłkarzom Legii uspokoić. Piętnaście minut później w pole karne rywali wbiegł Patryk Kun. Wahadłowy wygrał pozycję z obrońcą i został sfaulowany. Ricardo de Burgos Bengoextea wskazał na "wapno". Do piłki podszedł kapitan Josue. Portugalczyk, jak to ma w zwyczaju uderzył bardzo pewnie, prawie w boczną siatkę i po zaledwie 30 minutach spotkania Legia prowadziła już 2:0.