"Wszystko zaczęło się w styczniu 2007 roku. Zapytałem Jerzego Engela czy w związku działa podobna sekcja, na co on odparł, że jest pomysł, by powstała. Przedstawiłem swój projekt na Wydziale Szkolenia i został zaakceptowany" - powiedział Maciej Chorążyk, który może liczyć na pomoc pięciu stałych współpracowników za granicą. "Chcielibyśmy działać profesjonalnie, ale wygląda to trochę jak "partyzantka". Moi współpracownicy nie mogą liczyć na żadne apanaże, poza zwrotem kosztów podróży i telefonów. Gdyby nie pasja i zaangażowanie trudno byłoby o efekty, które są chyba nie najgorsze. Z drugiej strony sporo skautów, którzy na początku z nami współpracowało, m.in. w USA, już zrezygnowało" - dodał. Jest jednak nadzieja na lepsze czasy. "Rozmawiałem już z prezesem Grzegorzem Latą, który obiecał, że postara się zapewnić naszej komórce jakiś budżet. To ułatwiłoby nam zadanie" - podkreślił. Marzą mu się jednak warunki, jakie swoim "szperaczom" stworzyli Turcy np. w Niemczech. "Pełny profesjonalizm. Mają tam trzy biura, które na stałe zatrudniają kilka osób i starają się przechwytywać młodych Turków. Efekty już są widoczne, bo coraz rzadziej w niemieckich reprezentacjach można spotkań piłkarzy z tureckimi korzeniami. Wcześniej prężnie, głównie w swoich dawnych koloniach, działali Francuzi. Z Gwadelupy, która liczy 400 tys. mieszkańców, potrafili wyłowić 12 przyszłych mistrzów świata czy Europy" - wyjaśnił Chorążyk. Przez dwa lata przez sekcję monitoringu przewinęły się setki kandydatów do gry w polskich barwach. "Według nas około czterdziestu z nich rokuje nadzieje na przyszłość, a dwudziestu już pojawiło się na konsultacjach naszych drużyn narodowych w różnych kategoriach wiekowych, a nawet zagrało w oficjalnych meczach" - poinformował. Głównym terenem działania są Niemcy. "90 procent naszych "wynalazków" pochodzi z tego kraju, co nie może dziwić, biorąc pod uwagę skalę emigracji z lat 80, a dziś interesują nas piłkarze, którzy urodzili się głównie pod koniec lat 80. czy na początku 90. Działamy także m.in. w USA. Stamtąd już sprawdziliśmy kilku chłopaków, czeka w kolejce dwóch z Kanady. Wiemy też o Brazylijczyku z polskimi korzeniami, który gra w argentyńskim Quilmes. Ma 23 lata i niezłą opinię, ale jest problem, by się z nim skontaktować" - wyjaśnił Chorążyk. Według niego, największy sukces w dotychczasowej działalności sekcji to niedawny debiut Sebastiana Tyrały z Borussii Dortmund w drużynie narodowej. "Jego poglądy na temat gry dla Polski ewoluowały. Najpierw chciał, ale potem jakoś przestano się nim interesować i zrezygnował. Pojechałem jednak do Niemiec, rozmawiałem z jego rodzicami i długo z nim osobiście. W końcu podjął męską decyzją i już jej nie zmienił. Było trochę problemów, bo w międzyczasie straciły ważność paszporty jego rodziców i musieli oni jechać do Polski po nowe, później on złożył dokumenty, ale 14 grudnia był szczęśliwy finał" - powiedział Chorążyk. Za największą stratę uznał przypadek Sebastiana Boenischa. "Rozmawiałem z nim tydzień przed jego 21. urodzinami. On postawił warunek - musi dostać powołanie do "dorosłej" reprezentacji. Z kręgów reprezentacji nie było jednak większego zainteresowania i okazja przepadła. A szkoda, bo to piłkarz, który teraz regularnie występuje na lewej obronie w Werderze Brema" - przyznał. Ostatnio do bram polskich reprezentacji zaczynają pukać synowie byłych kadrowiczów. "Syn Tomasza Wałdocha - Kamil - jednoznacznie zadeklarował, że chce grać dla Polski, choć niemal całe życie spędził w Niemczech. Z kolei Martin Kobylanski - syn Andrzeja - jeszcze nie podjął chyba ostatecznej decyzji. Ostatnio natomiast pojawił się temat gry w "biało-czerwonych" barwach syna występującego długo w duńskim Odense Arkadiusza Onyszki - Damiana" - dodał. Coraz popularniejszy staje się angielski kierunek poszukiwań. "Zgłosił się do nas bramkarz Sunderlandu Michal Misiewicz i wiosną prawdopodobnie zaprosimy go na konsultację. Ciekawy jest też przypadek Nicolasa Meace'a, który na co dzień występuje w rezerwach Wigan Athletic, zresztą z dwoma Polakami Tomaszem Cywką i Tomaszem Kupiszem. To Anglik, ale jego babcia pochodziła z Polski, a dziadek z Ukrainy. Po konsultacjach z rodzicami zdecydował się grać dla Polski, choć były pewne obawy, jak przyjmie to żyjący jeszcze dziadek. Ten jednak dał wnuczkowi wolną rękę i nie miał nic przeciwko. Chłopak ma już polski paszport i czeka na sprawdzian" - powiedział Chorążyk. "On bardzo chce grać dla nas. Uczy się powoli polskiego, a zalogował się już nawet na "Naszej klasie", by wymieniać uwagi z polskimi rówieśnikami, może przyszłymi kolegami z reprezentacji" - dodał. Nieraz ojczyzna przodków robi na młodych piłkarzach oszałamiające wrażenie. "Jeden z polecanych przez nas chłopaków po powrocie z konsultacji polskiej reprezentacji poprosił rodziców, by przemalowali mu pokój na biało-czerwono i wszystkie ściany przyozdobił pamiątkami, którymi przywiózł" - zakończył Maciej Chorążyk.