Kilkadziesiąt ostatnich godzin to dla Noela La Graeta koszmar jak z najczarniejszego snu. Wystarczyły trzy dni, by na jego wizerunku pojawiły się rysy, które trudno będzie usunąć. To najtrudniejszy moment w karierze 81-letniego prezesa FFF. Zaczęło się od niedzielnego wywiadu na antenie Radia Monte Carlo. La Graet wypowiadał się na temat Zinedine'a Zidane'a - w ocenie słuchaczy - bez należytego szacunku, za co szybko został skrytykowany nie tylko przez francuskich kibiców. Wyrazy dezaprobaty publicznie wyrazili m.in. Kylian Mbappe, Franck Ribery oraz przedstawiciele Realu Madryt. Leciwy prezes posypał głowę popiołem i przeprosił za swoje słowa. Kiedy wydawało się, że w najbliższych dniach burza wokół niego ucichnie... nastąpiła powtórna eksplozja. Tym razem w roli głównej wystąpiła Sonia Souid, jedna z najbardziej wpływowych agentek piłkarskich. La Graet miał zwabić agentkę do swojego mieszkania. Padła niedwuznaczna propozycja 37-letnia kobieta oskarżyła Le Graeta o molestowanie i napaść seksualną, nie szczędząc przy tym kompromitujących prezesa szczegółów. Do zdarzenia miało dojść w 2014 roku. - Zadzwonił do mnie i powiedział, że jestem genialna, że udało mi się dokonać niezwykłych rzeczy i że chciałby przedstawić mnie Brigitte Henriques, czołowej działaczce kobiecej piłki nożnej FFF. Dodał, że chce się ze mną spotkać w jego mieszkaniu w Paryżu - opowiada Souid w rozmowie z "L'Equipe". Afera! Mbappe grzmi, minister żąda przeprosin. "Haniebny brak szacunku" Okazało się, że wspomniana Brigitte nic nie wiedziała o tym spotkaniu. "Wiesz, nie potrzebujemy jej. Jeśli oboje będziemy wystarczająco blisko, mogę sprawić, że twoje pomysły się spełnią" - miał powiedzieć Le Graet, kiedy 28-letnia wówczas Souid pojawiła się w jego mieszkaniu. - Na stole stały dwa kieliszki wina, ale nawet ich nie dotknęłam. Bałam się, że coś może być w środku - wyznała agentka tym razem na antenie francuskiej telewizji BFMTV. Souid twierdzi, że ma dowody, którymi może poprzeć przedstawioną przez siebie historię. Zachowała SMS-y i wiadomości głosowe od La Graeta. "Soniu, skończyłem trzecią butelkę, poczekam na Ciebie z czwartą" - to jedna z nich. Były pracownik FFF, proszący o anonimowość, nie ma najlepszego zdania o swoim niedawnym szefie. "Jak bym go scharakteryzował? To bardzo proste. Skacze na wszystko, co się rusza" - stwierdza obrazowo. Prezes klubu stanie przed sądem? Zarzut: molestowanie seksualne - Nigdy nie uważał mnie za agenta, tylko za cukierka. Mówiąc wulgarnie, patrzył na mnie jak na dwa cycki i tyłek - dodaje bez ogródek Souid. La Graet jak na razie nie odniósł się do wysuwanych pod jego adresem oskarżeń.