Sergio Aguero (Manchester City - FC Barcelona) Aguero to bez wątpienia ikona "The Citizens" - każdy kibic City pamięta zwłaszcza jego pierwszy sezon na Etihad, gdy dosłownie w ostatnich sekundach kampanii 2011/2012 zapewnił on ekipie z Manchesteru mistrzostwo, strzelając bramkę na 3-2 w spotkaniu z Queens Park Rangers. Później przyszły oczywiście inne sukcesy, ale to właśnie ten moment unieśmiertelnił "Kuna". Ostatni sezon okazał się dla Argentyńczyka jednak dość trudny, przede wszystkim z uwagi na problemy zdrowotne i pożegnanie z City - po dekadzie w Anglii - miało słodko-gorzki smak. Napastnik dołączył do FC Barcelona po wygaśnięciu kontraktu z "Obywatelami" już jako wolny zawodnik, obiecując sobie odbudowę u boku swojego wielkiego przyjaciela, Leo Messiego, który zresztą namawiał go na przenosiny do Katalonii. Sytuacja finansowa "Barcy" okazała się jednak na tyle dramatyczne, że Messi musiał opuścić klub, w związku z czym do argentyńskiej kooperacji na Camp Nou nie dojdzie. Ponadto z powodu zamieszania związanego z budżetem i limitami płacowymi "Kun" mógł zostać oficjalnie zarejestrowany jako gracz FCB dopiero pod koniec okienka. Czy kolejne miesiące okażą się dla Barcelony lepszym okresem? Wiele zależy właśnie od Aguero, który mimo 33 lat na karku i dość kruchego ostatnio zdrowia wciąż jest rasowym napastnikiem, który ma wielkie ambicje. Denzel Dumfries (PSV Eindhoven - Inter Mediolan) Wydawać by się mogło, że to dość niepozorny transfer - Dumfries dotychczas nie był traktowany jako "wielkie nazwisko", nie jest też przesadnie młody - ma już 25 lat. Inter Mediolan wiedział jednak, co robi, wykupując zawodnika z PSV Eindhoven a 12,5 mln euro. Na Holendra ostrzyło sobie zęby bowiem wiele europejskich ekip po tym, jak błysnął kilkukrotnie swoją grą na Euro 2020. Oglądające mecze "Oranje" w trakcie tego turnieju momentami wydawało się, że cała kadra gra pod Dumfriesa, dając mu rozpędzać się na skrzydle i stwarzać kolejne sytuacje w polu karnym kolejnych rywali. Prawy pomocnik zdobył dwie bramki i grał na Euro niemal wszystkie minuty - Frank de Boer dał mu odpocząć jedynie w starciu z Macedonią Północną, które było już w zasadzie bez większego znaczenia. Jeśli "Nerazzurri" będą rozsądnie korzystać z usług Dumfriesa, to może to być gracz, który wydatnie pomoże im w utrzymaniu tytułu mistrzowskiego w Serie A - a na Scudetto będzie w tym sezonie polować z całą pewnością m.in. rywal zza miedzy, AC Milan oraz Juventus, przez lata dominator ligi, który w ten sezon wchodzi z mocno podrażnionymi ambicjami. Jack Grealish (Aston Villa - Manchester City) Najdroższy piłkarz w historii angielskiej ekstraklasy - to stwierdzenie od razu pokazuje, jak istotne były przenosiny Grealisha z Birmingham do Manchesteru. Dlaczego "The Citizens" zdecydowali się wydać zawrotne 100 mln funtów (ok. 117 mln euro)? Cóż, Jack Grealish od lat pokazywał, że choć poza boiskiem czasami brakuje mu oleju w głowie (co prowadziło do różnych skandali z jego udziałem), to na murawie jest niezwykle inteligentny i niemal zawsze stanowi wartość dodaną dla zespołu. Jego dotychczasowa ekipa, czyli Aston Villa stała się już po prostu "za mała" i choć Grealish - od dzieciństwa kibic "The Villains" i kapitan AV - był z nią silnie związany, to nie mógł dłużej ociągać się z transferem. Zwłaszcza, że w City czekały na niego wielkie pieniądze i w zasadzie gwarantowane sukcesy. Antoine Griezmann (FC Barcelona - Atletico Madryt) Francuz został wypożyczony do Atletico w zasadzie w ostatniej chwili - i jest kolejnym przykładem zamieszania, jakie pojawiło się w Barcelonie w związku z koniecznością dopinania budżetu. O ile poczynania Griezmanna w trakcie jego pierwszego sezonu w "Blaugranie" kibice zespołu przyjęli raczej chłodno, to już kampania 2020/2021 pokazała, że piłkarz był w stanie zostać - obok Messiego - jedną z kluczowych postaci FCB. Czy mógłby zostać liderem z prawdziwego zdarzenia po tym, jak Argentyńczyk odszedł do PSG? Tego się na razie nie dowiemy, bo w Katalonii postanowiono odciążyć listę płac poprzez wysłanie Griezmanna do stolicy Hiszpanii. Na roczne wypożyczenie - przynajmniej na razie. Dla francuskiego gracza będzie to wielki powrót do Altetico po dwóch latach - i w zasadzie nie wiadomo, jak zareagują na niego kibice "Los Colchoneros", którzy - co oczywiste - patrzyli spode łba na wyjazd swojej największej gwiazdy do jednego z głównych ligowych rywali. Zwłaszcza, że to właśnie oni z bliska mogli oglądać, jak Griezmanna dynamicznie się rozwija i staje się piłkarzem światowego formatu. Diego Simeone miał nosa sprowadzając go z Realu Sociedad, gdzie po raz pierwszy dał znać o swoim wielkim talencie. Manuel Locatelli (Sassuolo - Juventus) Locatelli to kolejny przykład zawodnika, który po występach na mistrzostwach Europy stał się oczywistym celem transferowym europejskich gigantów i jego odejście z "mniejszego" klubu wydawało się nieuniknione. Ostatecznie walkę o piłkarza wygrał Juventus, który pod wszystkimi względami chciał być gotowy na walkę o powrót na mistrzowski tron w sezonie 2021/2022. Wbrew pozorom przejęcie tego gracza nie było dla "Starej Damy" takie proste. Choć "Neroverdi" dotychczas nie robili większych problemów w sprawie sprzedawania co bardziej obiecujących zawodników, to tym razem przez dłuższy czas stawiali twarde warunki dla Juventusu - Giovanni Carnevali, dyrektor sportowy klubu, okazywał się wielokrotnie negocjatorem stojącym mocno przy swoim stanowisku. Mimo wszystko Locatelli dołączy do "Bianconerich", najpierw na zasadzie wypożyczenia, a następnie w 2023 roku zostanie wykupiony za 25 mln euro (plus 12,5 mln zmiennych). Choć procedura wydaje się nieco skomplikowana, to Manuel Locatelli zdaje się być graczem wartym takich transferowych "fikołków". Romelu Lukaku (Inter Mediolan - Chelsea) Przejście Lukaku z Interu do londyńskiej Chelsea to z pewnością jeden z najbardziej intrygujących ruchów transferowych ostatnich dwóch miesięcy. Rosły Belg zdaje się odchodzić z zespołu "Nerazzurrich" w bardzo nietypowym momencie - mediolańczycy po całej dekadzie "biedowania" w końcu zostali mistrzami Włoch, a ogromny udział w tym procesie miał Lukaku, który do ostatniej kolejki Serie A pozostawał w czołówce najlepszych strzelców rozgrywek. Był bez wątpienia jednym z liderów Interu - a teraz wraca do Anglii. Za niebagatelną kwotę 115 mln euro (ok. 97,5 mln funtów). Ta kwota sytuuje Romelu Lukaku jako najdroższego piłkarza w dziejach włoskiej ekstraklasy (przebił transfer swojego przyjaciela, Paula Pogby, z Juventusu do Manchesteru United w 2016 roku) i jako drugiego najdroższego gracza w dziejach Premier League (jako transfer "przychodzący" droższy był tylko Grealish). Z jednej strony taka kwota daje się poniekąd usprawiedliwiona, patrząc na formę i zdolności napastnika, z drugiej poprzedni pobyt gracza w Chelsea był zupełnie nieudany - zaliczył zaledwie 10 oficjalnych występów w barwach "The Blues", tułając się po wypożyczeniach, najpierw w West Bromwich Albion, a następnie w Evertonie. To było jednak długie siedem lat temu - bo wtedy właśnie Belg rozstał się ostatecznie z Chelsea. Dziś to zupełnie inna drużyna, będąca triumfatorem Ligi Mistrzów i mająca ogromny apetyt na wygranie Premier League w tym sezonie. Inny jest także sternik drużyny - Niemiec Thomas Tuchel zdaje się być właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, który w momencie odmienił londyńską ekipę. I bez wątpienia wierzy w to, że Romelu Lukaku to właśnie ta jakość, której na razie brakowało w ataku "The Blues". Leo Messi (FC Barcelona - Paris Saint-Germain) Ile by nie napisać o tym transferze - zawsze będzie za mało. Kibice "Dumy Katalonii" nawet w swoich najczarniejszych snach nie spodziewali się, że dojdzie do sytuacji, w której ich ukochany lub wypuści genialnego Argentyńczyka, by ten dołączył do innej drużyny. Fatalna sytuacja związana z finansami i limitami płacowymi nakładanymi przez La Ligę sprawiła jednak, że mimo szczerych chęci obu stron Messi nie mógł kontynuować współpracy z FC Barceloną. W sierpniu, już jako wolny zawodnik, przeniósł się do Paris Saint-Germain, by tam napisać zupełnie nowy rozdział w dziejach futbolu. Leo Messi ze łzami w oczach żegnał się z drużyną, której poświęcił ponad 20 lat życia, a już kilka dni później musiał zostawić wszelki smutek za sobą, by móc zaprezentować się fanom "Les Parisiens" w stolicy Francji. PSG było jednym z dwóch - obok Manchesteru City - możliwych kierunków dla Argentyńczyka, bowiem tylko te dwa zespoły były w stanie spełnić oczekiwania finansowe piłkarza. Wicemistrzowie Ligue 1 wydawali się jednak bardziej naturalnym kierunkiem, zwłaszcza, że Messi będzie mógł ponownie połączyć siły z Neymarem, z którym przez kilka lat stanowił o sile ofensywnej Barcelony. Po tym, jak Kylian Mbappe nie odszedł ostatecznie do Realu, atakujący tercet paryskiego klubu wydaje się niczym wzięty z kosmosu. Sergio Ramos (Real Madryt - Paris Saint-Germain) W zestawienie najciekawszych transferów tego okienka można by w zasadzie wpisać wszystkie ruchy PSG na rynku - przecież oprócz Messiego do paryskiej gromady dołączyli m.in. Gianluigi Donnarumma, Georginio Wijnaldum czy Achraf Hakimi. Na szczególne wyróżnienie zasługują jednak przenosiny Sergio Ramosa, które - oprócz transferu Messiego - wywołały najwięcej kibicowskich łez. Obrońca zdawał się być w Madrycie od zawsze - zdążył zagrać na boisku wespół z Zinedinem Zidanem, przeczekać 10 lat i ponownie rozpocząć współpracę z Francuzem - który tym razem, w 2016 roku, po raz pierwszy objął stery "Królewskich". Wybitny stoper, kapitan, legenda Realu - a jednak po kilkunastu latach nie potrafił już znaleźć wspólnego języka z Fiorentino Perezem i opuścił "Los Blancos", zresztą po raczej nieudanym sezonie, naznaczonym zmaganiem się z kolejnymi urazami. 35-latek znalazł swoją przystań w Paris Saint-Germain i z pewnością będzie chciał pokazać, że nie powiedział ostatniego słowa w wielkim futbolu. Dla PSG to świetny "deal", także wizerunkowy - zwłaszcza, że Hiszpan przybył do Paryża jako wolny zawodnik. Cristiano Ronaldo (Juventus - Manchester United) Były już bolesne rozstania - pora na szczęśliwy powrót. Po 12 latach Cristiano Ronaldo zjawił się ponownie w klubie, który z całą pewnością darzy wyjątkowym uczuciem. To właśnie w Manchesterze United eksplodował jego gigantyczny talent, który potem rozwijał w Realu Madryt do poziomu absolutnego geniuszu. Trzy mistrzostwa Anglii - z rzędu - oraz puchar Ligi Mistrzów zdobyty po pamiętnym finale z Chelsea, w deszczu, na moskiewskich Łużnikach - to tylko część osiągnięć Portugalczyka z "Czerwonymi Diabłami", dla których występował w latach 2003-2009. Naszpikowana gwiazdami Premier League właśnie zyskała kolejny jaśniejący punkt w swojej konstelacji. Wydaje się, że "CR7" opuszcza Juventus z niedosytem - choć ze "Starą Damą" sięgnął po dwa mistrzostwa Włoch, jeden krajowy puchar i dwa superpuchary. Półwysep Apeniński opuszcza jako król strzelców Serie A - a mimo wszystko zdaje się, że usilnie potrzebuje nowych wyzwań - takich, które da mu pobyt na Wyspach. W wiadomości powitalnej do kibiców stwierdził, że dawne sukcesy "Czerwonych Diabłów" powrócą - i daje na to swoje słowo. To z pewnością będzie "bojowe zadanie", bo kibice na Old Trafford po ośmiu latach ligowej posuchy chcą 21-ego mistrzostwa. Jeśli nie pomoże w tym sam Cristiano Ronaldo - to kto? Emerson Royal (Real Betis - FC Barcelona - Tottenham Hotspur) Brazylijczyk wydaje się dość egzotycznym wyborem na listę najciekawszych transferów letniego okienka - ale jego losy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy są, eufemistycznie rzecz ujmując, dosyć frapujące. 22-letni prawy obrońca to solidny i z całą pewnością uzdolniony gracz, który w ciągu dwóch miesięcy... dwa razy zmienił klub. W zeszłym sezonie był bowiem zawodnikiem sewilskiego Realu Betis, ale zgodnie z ustaleniami "Los Verdiblancos" z Barceloną z 2019 roku (kiedy to oba zespoły wspólnymi siłami ściągnęły Emersona z Atletico Mineiro do Europy), Katalończycy na podstawie prawa pierwokupu zakontraktowali tego piłkarza. Emerson Royal 1 lipca został więc oficjalnie potwierdzony jako nowy nabytek "Barcy". Zdołał zagrać pod wodzą Ronalda Koemana zaledwie cztery mecze mecze - o Puchar Gampera z Juventusem oraz trzykrotnie w Primera Division (starcia z Realem Sociedad, Athletikiem Bilbao i Getafe) - po czym... 31 sierpnia związał się z londyńskim Tottenhamem Hotspur. FC Barcelona szukała bowiem sposobu na zbalansowanie budżetu i Royal - podobnie jak Griezmann - dostał z tego powodu rykoszetem. Brazylijczyk jednak, w przeciwieństwie do Francuza, nie został wypożyczony, lecz definitywnie sprzedany za 25 mln euro. Niebawem zobaczymy go więc na angielskich stadionach. Paweł Czechowski