Gospodarze będą chcieli powtórzyć wynik z marca, kiedy to pokonali Manchester United przy Anfield Road 3-1. Był to udany rewanż za styczniową porażkę na Old Trafford, kiedy to Kenny Dalglish rozpoczynał dopiero pracę w Liverpoolu. "Nie mam indywidualnego pojedynku z Fergiem. To nie my gramy, ale nasze drużyny. Możemy tylko wpływać na budowanie zespołów i jak najlepsze przygotowanie piłkarzy. Dla nas natomiast najważniejszą rzeczą, jest sposób w jaki możemy się przeciwstawić rywalowi na boisku jako cały zespół. Bezpośredni pojedynek z Fergusonem? To nie ma dla mnie żadnego znaczenia" - przekonywał Dalglish. Kibice Liverpoolu wybaczyli już swoim piłkarzom kilka wpadek z tego sezonu - szczególnie bolesną porażkę z Tottenhamem Hotspur 0-4. Wpływ na to miała ostatnia wygrana "The Reds" w meczu derbowym z Evertonem 2-0. Właśnie wychowankiem tego klubu jest Wayne Rooney, który wcześniej nie ukrywał niechęci do Liverpoolu. Napastnik "Czerwonych Diabłów" przechodzi jednak trudny okres, po tym jak jego ojciec i wujek są podejrzani o udział w aferze korupcyjnej. W czwartek został zawieszony przez UEFA na trzy mecze o punkty, co oznacza, że nie zagra w fazie grupowej przyszłorocznych mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce i na Ukrainie. "Spotkania przy Anfield Road zawsze były dla mnie najcięższymi meczami wyjazdowymi w sezonie. Latem ten zespół dokonał znaczących wzmocnień i stać go na zajęcie miejsce w czołówce tabeli" - powiedział Rooney. Liverpool zajmuje piąte miejsce i do prowadzącego Manchesteru traci sześć punktów. W sobotę dojdzie już do 182. potyczki pomiędzy tymi zespołami. W trzech ostatnich meczach przy Anfield Road, "Czerwone Diabły" nie zdobyły nawet punktu.