"Henri" przez ostatnie dwa lata pracował jako selekcjoner reprezentacji Tunezji. Z "Orłami Kartaginy" świetnie rozpoczął eliminacje mistrzostw świata, wygrywając z Gwineą i Libią. W styczniu awansował z drużyną do ćwierćfinału Pucharu Narodów Afryki. W kwietniu, po dwóch przegranych meczach sparingowych z Marokiem i Kamerunem po 0-1, został jednak niespodziewanie zmuszony do odejścia ze stanowiska selekcjonera tunezyjskiej kadry, o co ma ogromny żal. Gdyby dalej był trenerem, to dziś świętowałby awans na mundial. Stało się jednak inaczej.Teraz trener Kasperczak spokojnie czeka na rozwój wypadków, a jak się okazuje nie brakuje chętnych, którzy chcą go zatrudnić. I to nie tylko w kraju, ale i za granicą.Zatrudnieniem Kasperczaka były ostatnio zainteresowane dwa kluby z Ekstraklasy. - Nazw nie chcę wymieniać, bo odmówiłem. Dostałem też trzy propozycje z Kataru, również klubowe, ale też się nie zdecydowałem - tłumaczy nam trener.Pojawiła się też propozycja prowadzenia jednej z reprezentacji z krajów Zatoki Perskiej. O który kraj chodzi? - To są sprawy zawodowe, więc publicznie nie chciałbym o tym mówić - stwierdza krótko polski szkoleniowiec.Kasperczak ma już doświadczenia z pracy w tamtym rejonie świata. Pod koniec poprzedniego wieku był szkoleniowcem klubu Al-Wasl Dubaj. Z pracy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zrezygnował po tym, jak w 2000 roku otrzymał propozycję prowadzenia silnej reprezentacji Maroka. Tamtejsza federacja wykupiła wtedy jego kontrakt.Kiedy w takim razie kibice ponownie zobaczą "Henriego" na trenerskiej ławce? - Zobaczymy. Pracować chcę dalej, mam tę pasję, dobrze się czuję. Jeżeli coś się wyjaśni wkrótce, to dobrze, ale jeżeli nie, to nie ma problemu. Na pewno w 2018 roku będę chciał pojechać na mistrzostwa świata - tłumaczy Henryk Kasperczak. Michał Zichlarz