"Może Rosjanie wrócą do tematu w czerwcu. Choć okienko w lidze rosyjskiej zamyka się 15 marca, to nie wydaje mi się, żeby coś przez te kilka dni się wydarzyło" - powiedział Lewandowski w "Super Expressie". "Chciałem odejść, bo zmiany pobudzają do działania. Trener z Moskwy Oleg Błochin mocno o mnie zabiegał. Rosyjski klub dawał za mnie dobre pieniądze, ale nie udało się wypracować kompromisu. Zostaję więc w Doniecku, bo przecież nikt mnie stąd nie wygania" - dodał reprezentant Polski, którego kontrakt z Szachtarem wygasa za trzy lata. Lewandowski ma jednak powody do zmartwień. Transfer nie doszedł do skutku, a na dodatek Polak stracił miejsce w podstawowym składzie ukraińskiego zespołu. W kontekście zbliżających się finałów mistrzostw Europy to zła wiadomość dla 29-letniego zawodnika. "Dużo się mówiło o moim odejściu i zapewne trener Mircea Lucescu pogodził się z tym faktem, że straci zawodnika, więc zaczął stawiać na innych. Widzę, że w klubie zmienia się koncepcja budowy zespołu. Trener Lucescu stawia na młodych piłkarzy, a ja jestem z tej starszej grupy. Nie robię jednak afery, podobna sytuacja była przed rokiem. Ale potem wszystko wróciło do normy. Teraz wysłałem jasny sygnał: zostaję. Zacznę się denerwować, gdy nie zagram w piątym meczu z rzędu" - stwierdził "Lewy". Właściciel Szachtara Rinat Achmetow wydał grube miliony na zbudowanie silnego zespołu z myślą o Lidze Mistrzów. "Mieliśmy zszokować Europę, a zszokowaliśmy samych siebie, a przede wszystkim Achmetowa. Brakuje nam szczęścia. Ciągle mamy pod górkę. Szczęście kopie nas w d... Teraz została nam już tylko liga ukraińska i puchar kraju. W tym sezonie aż cztery kluby walczą o mistrzostwo. Oprócz nas, Dynamo Kijów, Dnipro Dniepropietrowsk i Metalist Charków, z którym gramy w najbliższej kolejce. Jesteśmy na czele ligi. Co się stanie, gdybyśmy nie zdobyli tytułu mistrzowskiego? Lepiej nie pytać. Nie chcę o tym myśleć. Dla prezydenta byłaby to totalna klapa - zakończył Lewandowski.